Były premier Luksemburga Juncker jest kandydatem Europejskiej Partii Ludowej; niemieckiego socjaldemokratę Schulza nominowała Partia Europejskich Socjalistów (PES). Obaj politycy zmierzyli się wieczorem w debacie zorganizowanej w studiu pierwszego programu niemieckiej telewizji publicznej ARD w Hamburgu. Był to ich ostatni pojedynek przed kamerami TV przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, które w krajach UE rozpoczną się w czwartek, a zakończą w niedzielę. Zdaniem Junckera w ciągu najbliższych pięciu lat nie dojdzie do kolejnego rozszerzenia UE. Licząca 28 krajów wspólnota musi wzmocnić się po kryzysie finansowym - powiedział. - Musimy się odnaleźć - podkreślił luksemburski polityk, popierany w Niemczech przez obie partie chadeckie CDU i CSU. Schulz przyznał, że zmienił swoje podejście do Turcji, której członkostwo w UE dotychczas popierał. Jak powiedział, w najbliższej przyszłości "nie widzi Turcji we wspólnocie". Jego zdaniem rząd premiera Recepa Tayyipa Erdogana "w sposób dramatyczny" oddala się od europejskich wartości. - Kto zakazuje używania Twittera, ten nie rozumie przyszłości - wtórował mu Juncker. Odpowiadając na pytania, zadawane zarówno przez dziennikarzy, jak i zaproszonych do studia gości, Juncker i Schulz zgodnie podkreślali znaczenie walki z bezrobociem, szczególnie wśród młodzieży, oraz konieczność skoncentrowania się Komisji Europejskiej na najważniejszych zadaniach. Obaj kandydaci zapowiadali, że UE wykaże większą stanowczość w negocjacjach z USA o umowie o wolnym handlu. - Stany Zjednoczone muszą zaakceptować europejskie standardy - mówił Schulz. Po raz pierwszy partie europejskie wystawiły w wyborach do PE głównych kandydatów, pretendujących jednocześnie do stanowiska szefa Komisji Europejskiej.