Bombardowania wojsk arabskiej koalicji zmusiły do ucieczki tysiące cywilów z al-Hudajdy. W sumie całą okolicę zamieszkuje około 600 tysięcy osób. To prawdopodobnie największa bitwa trwającej od czterech lat wojny domowej w Jemenie, najbiedniejszym kraju świata arabskiego. Koalicja Saudów i żołnierzy z Emiratów próbuje odbić z rąk rebeliantów strategiczny port, by przechylić na swoją stronę szalę zwycięstwa w wojnie. Mieszkańcy Jemenu obawiają się, że jeśli port zostanie zablokowany, to w kraju zapanuje głód. "Z tego miasta wychodzą główne arterie komunikacyjne na północ i na południe. 70 procent pomocy humanitarnej przechodzi przez ten port. Ta pomoc zostanie teraz zablokowana" - mówi Ali, mieszkaniec stolicy kraju Sany. Organizacje pomocowe apelują do stron konfliktu o wstrzemięźliwość. "Komitet Czerwonego Krzyża apeluje, by przestrzegać zasad wojennych i chronić cywilów, którzy znaleźli się w potrzasku" - podkreśla rzeczniczka Czerwonego Krzyża w Genewie Marie-Claire Feghali. ONZ ocenia, że już teraz w wyniku wojny domowej ponad 8 milionów osób w Jemenie jest zagrożonych głodem. W trwających od wczoraj nalotach miało zginąć co najmniej czterech żołnierzy Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz 22 rebeliantów. Sytuację w Jemenie na pilnym posiedzeniu ma dzisiaj omówić Rada Bezpieczeństwa ONZ. Cztery lata temu szyiccy rebelianci z grupy Huti rozpoczęli szturm na stolicę Jemenu i zdobyli faktyczną władzę nad większością terenów. Krótko potem Arabia Saudyjska wraz z innymi krajami rozpoczęła naloty na ten kraj, by przywrócić do władzy poprzedni, sunnicki rząd.