Do 199 wzrosła liczba śmiertelnych ofiar ulewnych deszczy, powodzi i osunięć ziemi w zachodniej Japonii - poinformowała w czwartek AFP. Wiele osób jeszcze nie odnaleziono, więc bilans ten może ulec zmianie.
Rząd utworzył biuro kontaktowe w ośrodku zarządzania kryzysowego w kancelarii premiera Shinzo Abego. Szef rządu nakazał "priorytetowe traktowanie ratowania życia ludzkiego oraz bezzwłoczne wysyłanie zespołów ratunkowych".
W poszukiwaniach ludzi uwięzionych i rannych oraz w wydobywaniu zwłok uczestniczy blisko pięć tys. żołnierzy, policjantów i strażaków.
Jak podaje agencja AFP, powołując się na lokalne media, setki osób są zaginione.
Polecenia ewakuacji wydano prawie dwóm milionom ludzi, a około czterem milionom zalecono opuszczenie swoich domostw. Ostrzeżenia przed ulewami i osunięciami ziemi dotyczą 19 prefektur.
Do kataklizmu doprowadziły padające od ubiegłego czwartku ulewne deszcze, które wprawdzie przestały padać, ale władze ostrzegają przed możliwymi nawałnicami i burzami. Wiele rzek wystąpiło z brzegów, zalewając budynki mieszkalne. Szczególnie trudna sytuacja panuje w prefekturze Hiroszima.
Palące słońce i temperatury powyżej 30 stopni Celsjusza budzą z kolei obawy o ataki serca wśród mieszkańców na obszarach pozbawionych dostępu do wody i elektryczności.
Według agencji Reutera, prądu nie ma 13 tys. odbiorców, a setki tysięcy osób zostały pozbawione bieżącej wody.
To największa katastrofa meteorologiczna w Japonii od 1982 r.