Trump wylądował nieco wcześniej niż planowano, ok. godz. 20.20 czasu miejscowego (godz. 14.20 w Polsce), w bazie lotniczej Paya Lebar, gdzie przywitał go minister spraw zagranicznych Singapuru Vivian Balakrishnan. Po wyjściu z samolotu Trump nie wygłosił żadnej mowy, lecz wsiadł do swojej pancernej limuzyny, nazywanej "bestią", i udał się w kierunku centrum miasta. Amerykańskiemu prezydentowi towarzyszy m.in. sekretarz stanu Mike Pompeo i doradca ds. bezpieczeństwa John Bolton. Według zapowiedzi Białego Domu amerykańska delegacja zatrzyma się w hotelu Shangri-La, niecały kilometr od hotelu St. Regis, gdzie przebywa Kim Dzong Un. Kim przybył do państwa-miasta w niedzielę po południu na pokładzie samolotu należącego do państwowych chińskich linii Air China - jednej z trzech maszyn, które przyleciały tego dnia do Singapuru z Pjongjangu. Pozostałe dwie przywiozły prawdopodobnie członków północnokoreańskiej delegacji oraz upominki i zapasy żywności. "Cały świat przygląda się historycznemu szczytowi pomiędzy KRLD a Stanami Zjednoczonymi Ameryki, a dzięki waszym szczerym wysiłkom (...) mogliśmy zakończyć przygotowania do historycznego szczytu" - powiedział Kim podczas niedzielnego spotkania z premierem Singapuru Lee Hsien Loongiem w tamtejszym pałacu prezydenckim. Na poniedziałek zaplanowano dwustronne spotkanie Trumpa z Lee. Wyczekiwany szczyt Trump-Kim rozpocznie się we wtorek o godz. 9 czasu lokalnego w luksusowym hotelu Capella na wyspie Sentosa w południowej części Singapuru. Obaj przywódcy będą poszukiwać porozumienia w sprawie likwidacji północnokoreańskiego arsenału nuklearnego. Kim może żądać w zamian rozluźnienia sankcji gospodarczych oraz gwarancji bezpieczeństwa dla swojego reżimu. Według anonimowego źródła agencji Reutera, zaangażowanego w organizację szczytu, delegacja z Korei Północnej opuści Singapur we wtorek o godz. 14. Z Singapuru Andrzej Borowiak