W artykule zatytułowanym "Panie Trump, proszę uważnie posłuchać: Polityka jednych Chin nie może być przedmiotem handlu", oficjalna chińska gazeta określa słowa Trumpa jako "bardzo dziecinne i pospieszne zachowanie" i poucza, że powinien "pokornie uczyć się dyplomacji". "Global Times" wzywa ponadto chińskie władze do ostrej reakcji: "<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-chiny,gsbi,4231" title="Chiny" target="_blank">Chiny</a> muszą zdecydowanie walczyć z Trumpem (...) aż faktycznie zrozumie, że ChRL i inne światowe mocarstwa nie mogą być zastraszane". W niedzielnym wywiadzie dla telewizji Fox News Trump m.in. zagroził, że zerwie z polityką jednych Chin, która doprowadziła w 1979 roku do zerwania przez USA stosunków dyplomatycznych z Tajwanem i uznania ChRL. "Nie wiem, dlaczego musimy być związani polityką +jednych Chin+, chyba że zawrzemy z Chinami porozumienie, żeby uzyskać inne rzeczy, włączając w to sprawy handlowe" - powiedział prezydent elekt. W ostatnich dniach Trump sprowokował napięcie w relacjach z Pekinem, gdy zerwawszy z tradycją obowiązującą w amerykańskiej dyplomacji od czterech dekad, rozmawiał przez telefon z prezydent Tajwanu Caj Ing-wen. Chiny, które traktują <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-tajwan,gsbi,4345" title="Tajwan" target="_blank">Tajwan</a> jako swoją zbuntowaną prowincję, sprzeciwiają się wszelkim próbom utrzymywania oficjalnych stosunków z Tajpej przez jakąkolwiek stolicę. Na wieść o rozmowie Trumpa z Caj Pekin zareagował oficjalną skargą. "Nie chcę, by Chiny mi coś dyktowały" - powiedział Trump w wywiadzie. Dodał, że rozmowa z prezydent Tajwanu nie była planowana tygodnie naprzód, a on dowiedział się o niej dwie godziny wcześniej. Chiny to najważniejszy handlowy partner USA, któremu prezydent elekt zarzuca manipulowanie kursem juana i nieuczciwą konkurencję. Trump zapowiada, że za swej prezydentury ściągnie z powrotem do USA miejsca pracy utracone z powodu delokalizacji amerykańskiego przemysłu do Chin.