W środę (23 września) podczas protestów na Białorusi zatrzymano 364 osób. Większość z nich - 252 osoby - w Mińsku - poinformowało w oficjalnym komunikacie tamtejsze MSW.
Według oficjalnego komunikatu resortu w całym kraju odbyło się w środę 59 akcji protestu, w których ogółem uczestniczyło ok. 5 tys. osób.
Spośród 364 zatrzymanych 320 umieszczono w aresztach.
MSW potwierdziło użycie środków specjalnych. Nie określono jednak dokładnie, jakie środki zostały zastosowane. Jeszcze w środę rzeczniczka milicji w Mińsku mówiła wyłącznie o armatkach wodnych.
"W celu przerwania masowego naruszania porządku publicznego przez agresywnie nastrojone osoby funkcjonariusze stosowali środki specjalne i sprzęt" - podano w komunikacie MSW w czwartek.
Z relacji świadków wynika tymczasem, że stosowano także gaz łzawiący i granaty hukowe. W niektórych miejscach miasta słychać było wystrzały.
Resort spraw wewnętrznych poinformował o tym, że niektórzy funkcjonariusze odnieśli obrażenia. Nie podano żadnych informacji na temat poszkodowanych uczestników protestów, chociaż wiadomo na pewno o co najmniej kilku rannych osobach.
Według rzeczniczki MSW Wolhy Czemadanawej "protesty przybrały agresywny charakter i towarzyszyły im otwarte starcia ze strukturami ochrony porządku". "W kierunku funkcjonariuszy rzucano kamienie i inne przedmioty" - podała Czemadanawa w komunikacie.
Protest - jak wynika ze szczegółowych relacji mediów niezależnych - rozpoczął się od pokojowych demonstracji. Do bójek rzeczywiście dochodziło punktowo w reakcji na brutalne działania struktur siłowych.
Środowe protesty były reakcją na niezapowiedzianą i przeprowadzoną bez poinformowania opinii publicznej inaugurację Alaksandra Łukaszenki.
Od 9 sierpnia Białorusini protestują przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)