Artur Ligęska miał 40 lat. Informację o jego śmierci potwierdziliśmy w jego bliskim otoczeniu. Artur Ligęska został zatrzymany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich w kwietniu 2018 roku; zarzucono mu posiadanie i zażywanie narkotyków; w styczniu 2019 roku został skazany przez sąd w Abu Zabi na dożywocie. Ligęska i jego bliscy cały czas podkreślali, że nie było dowodów na jego winę. Pomoc polityków Mężczyzna wyszedł z więzienia w maju 2019 r. W jego uwolnienie zaangażowani byli m.in. europosłanka KO Elżbieta Łukacijewska, która wysłała pismo m.in. do prezydenta, premiera i ministra sprawiedliwości ZEA oraz ówczesny minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, który podczas konferencji bliskowschodniej w Warszawie o sprawie Ligęski rozmawiał z ministrem spraw zagranicznych ZEA Abdullahem ibn Zajedem. Został zwolniony dzięki bezpośredniej interwencji następcy tronu emiratu Abu Zabi, szejka Muhammada ibn Zajeda an-Nahajana, który zaapelował o umożliwienie Polakowi powrotu do domu. "Przeżyłem cudem" W listopadzie 2019 r. Ligęska był gościem Agnieszki Gozdyry w programie "Skandaliści" w Polsat News. Mężczyzna podkreślał, że do więzienia trafił przez "chorą miłość syna szejka". - Pracowałem jako trener i wspierałem jeden z projektów fitnessowych dużej spółki w Abu Zabi. Na jednej z imprez zostaliśmy sobie przedstawieni tzn. ja jako Polak trener personalny i ten ktoś, kto później okazał się synem jednego z najpotężniejszych ludzi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie było żadnej relacji seksualnej między nami, rozmawialiśmy, to był bardzo inteligentny człowiek, ja od razu wyłożyłem karty na stół, mówię: ja przyjechałem tu zarobić na długi, powiedział, że może mi momentalnie spłacić długi, chciał mnie od siebie uzależnić - opowiadał wówczas. Artur Ligęska w "Skandalistach". "Wyrysowałem wielki krzyż, żeby pokazać, że guzik mogą" - Przeżyłem cudem i cudem jestem dziś w tym studiu - podkreślał. Opowiadał, że w izolatce był torturowany, nie dawano mu leków, nie pozwalano się myć. Zapowiadał walkę o odszkodowanie.