Władze w Rijadzie przekazały także notę protestacyjną niemieckiemu ambasadorowi w Arabii Saudyjskiej. W czwartek minister spraw zagranicznych Niemiec Sigmar Gabriel ostro skrytykował politykę Arabii Saudyjskiej w regionie, zwłaszcza wobec Libanu, określając ją jako "awanturniczą". Gabriel podkreślił, że "nie można już dłużej w milczeniu przyjmować" działań Rijadu wobec Libanu, odnosząc się także do spekulacji dotyczących losu libańskiego premiera Saada Haririego, który dwa tygodnie temu niespodziewanie ogłosił swoją dymisję w przemówieniu transmitowanym z Rijadu. Hariri oskarżył współrządzący w Libanie Hezbollah oraz wspierający go <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-iran,gsbi,2646" title="Iran" target="_blank">Iran</a> o sianie chaosu w regionie. Stwierdził również, że obawia się o własne życie. Nagła rezygnacja Haririego, najprawdopodobniej wymuszona przez Rijad, jest interpretowana jako element rozgrywki w walce o wpływy w regionie, jaką Arabia Saudyjska toczy z Iranem i popieranym przez niego szyickim Hezbollahem. Prezydent Libanu Michel Aoun odmówił przyjęcia rezygnacji; podkreślił, że rozważy ją dopiero, gdy premier wróci do kraju i wyjaśni powody swej decyzji. Tymczasem Hariri przyjął zaproszenie prezydenta Francji <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-emmanuel-macron,gsbi,12" title="Emmanuela Macrona" target="_blank">Emmanuela Macrona</a> i w nocy z piątku na sobotę odleciał w Rijadu do Paryża. Zapraszając szefa libańskiego rządu Macron zaznaczył, że nie jest to oferta azylu politycznego. Michel Aoun powiedział w czwartek, że po kilku dniach pobytu we Francji Hariri poleci do Bejrutu. "Mamy nadzieję, że wraz z przyjęciem przez Haririego zaproszenia do Francji kryzys jest skończony" - napisał na Twitterze szef państwa libańskiego.