31-letnia kobieta zmarła na domowej imprezie w Szwecji po wypiciu łyku "piwa", który okazał się... olejem amfetaminowym. Trująca substancja została wyniesiona z komisariatu policji przez sprzątacza. Teraz fala krytyki spadła na zatrudnione na policji osoby.
Śledztwo wykazało, że dwie butelki z etykietami piwa - jedna rzeczywiście zawierająca napój alkoholowy, a druga stężony narkotyk - trafiły na komisariat w Handen pod Sztokholmem wiosną 2020 roku. Zostały wcześniej zarekwirowane przez policję właścicielowi posesji, na której wytwarzano środki odurzające i psychotropowe.
Ustalono, że butelki zostały wyrzucone do kosza przez pracownika policyjnej recepcji, a następnie wyniesione przez sprzątacza, który przekazał je krewnemu. Mężczyzna "piwo" zabrał na imprezę i poczęstował nim 31-letnią studentkę pielęgniarstwa.
Jak zeznali świadkowie, kobieta wzięła do ust jedynie łyk, po czym stwierdziła, że "piwo smakuje obrzydliwie". Po chwili straciła przytomność, zmarła dwa dni później.
- Na komisariacie butelki nie zostały należycie zabezpieczone. Należało je poddać analizie, a następnie zniszczyć - stwierdził prokurator Henrik Rasmusson.
O niedopełnienie obowiązków służbowych oskarżono dwie osoby - pracownika cywilnego policji oraz policjanta zajmującego się sprawami narkotykowymi. Nie zostali oni jednak pociągnięci do odpowiedzialności za przyczynienie się do śmierci kobiety.
Dodawanie komentarzy pod tym artykułem zostało wyłączone
Grupa Interia.pl przeciwstawia się niestosownym, nasyconym nienawiścią komentarzom, niezależnie od wyrażanych poglądów. Jeśli widzisz komentarz w innych serwisach, który jest hejtem – wyślij nam zgłoszenie.