Jak podaje "The Independent", chłopca uratowała odważna reakcja jego ojca, który wskoczył do wody i zdołał przepędzić żarłacza białego. 10-latek trafił szybko do szpitala z ranami ramion, klatki piersiowej i głowy. Jego stan jest stabilny. "Chłopiec był jednym z pasażerów sześciometrowej łodzi rybackiej wraz ze swoim ojcem i dwoma innymi mężczyznami. Pięć kilometrów od wybrzeża został wciągnięty do wody przez rekina. Ryba odpłynęła, gdy ojciec chłopca wskoczył do wody" - relacjonują tasmańskie służby ratunkowe. Jeden z miejscowych rybaków uważa, że rekiny coraz częściej zaczynają polować na ludzi. "O tej porze roku takie sytuacje nie miały miejsca. Jednak ze względu na małą liczbę fok, rekiny zapolują na cokolwiek, co wyda im się pożywieniem" - powiedział David Hursey w rozmowie z telewizją ABC News. Rybak dodał, że za kilka miesięcy sytuacja się pogorszy, gdy u wybrzeży Tasmanii pojawi się więcej rekinów. "The Independent" przypomina, że w zeszłym tygodniu w wyniku ataku rekina w Australii zginął 17-letni surfer. Dwa tygodnie wcześniej rekin zaatakował i zabił 36-letniego nurka, który pod wodą polował z harpunem. W tym roku w wyniku ataków rekinów w Australii i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-nowa-zelandia,gsbi,4263" title="Nowej Zelandii" target="_blank">Nowej Zelandii</a> śmierć poniosło pięć osób.