Ulica Dworcowa w Pszczynie. Budynek oznaczony tabliczką z numerem 25 na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od pozostałych, codziennie mijanych przez setki osób. To jednak pozory. - Kłopoty rozpoczęły się już w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy budynek zmienił właściciela. - opowiada Krzysztof Rubys, który mieszka tutaj z przerwami od 1984 roku. - W miejsce jednego pojawiło się paru, którzy podzielili kamienicę na kilka części. Dowiadujemy się między innymi, że podział szybko przeobraził się w spór zainteresowanych. Niektóre sprawy znalazły swoją kontynuację w sądach, a między właścicielami po dziś dzień nie ma zgody. W środku, w jednym z mieszkań od miesiąca trwa za to prawdziwy prywatny dramat rodziny Rubys. W poniedziałek 3 września, około godziny 19.00 w kranie zabrakło bieżącej wody. W pierwszym momencie tłumaczyli sobie wszystko awarią, dopiero później okazało się, że część rury wodociągowej w piwnicy została bez ostrzeżenia i informacji wycięta przez właściciela lub w jego imieniu, bo sam od dłuższego czasu przebywa za granicą. Kamienicą w tym czasie opiekuje się jego rodzina, matka i siostra. Przyczyną odcięcia wody miał być domniemany remont. Potem w regionalnej prasie pojawiła się sugestia ze strony siostry właściciela, że państwo Rubys zalegają z opłatami i sprawiają wiele kłopotów. To zbulwersowało Krzysztofa Rubys. - Nie mamy żadnych zaległości. - tłumaczył. - A o tym, że nie sprawiamy problemów może powiedzieć każdy. - dodawał. Po uzgodnieniu z lokatorami sprawdziliśmy, wertując kartka po kartce, każdy dowód wpłaty. W ciągu ostatnich dwóch lat nie znaleźliśmy żadnych nie opłaconych zobowiązań. Co więcej, rodzina Rubys w tym roku dostała wezwanie od właściciela do zapłaty za... wcześniej opłacony miesiąc. - Nie może być też rozbieżności w kwotach, ponieważ do tego roku od rodziny właściciela dostawaliśmy już wypisane druczki z sumą. - opowiada Krzysztof Rubys. Przy okazji wyliczeń Krzysztof zauważył kolejną interesującą rozbieżność. Za okres od 1 lutego 2006 roku do 31 sierpnia 2007 roku według dostarczanych przez właściciela notatek została zapłacona równowartość za zużycie 155 m3 wody, podczas gdy stan licznika za ten okres zmienił się o 141 m3 wody! Dlaczego więc zażądano opłat większych? Państwo Rubys to ostatni lokatorzy w części budynku należącej do tego właściciela. Mieszkają w pięcioro: Krzysztof z żoną Żanetą i córką Weroniką, a także jego matka i brat. Do dyspozycji mają dwa pokoje, kuchnię i łazienkę. - Liczyli, że się stąd wyniesiemy, bo mamy chore dziecko. - powiedziała nam Żaneta Rubys. Weronika, niespełna roczna córeczka, cierpi na sinicę i niewydolność oddechową. W młodym organiźmie dziecka wykryto także problemy z sercem. Rodzice niedawno byli z nią w szpitalu w Warszawie, były to kolejne tak poważne badania, które przeszła w swoim młodym wieku. Dla niej bieżąca woda jest nie tylko źródłem zaspokojenia pragnienia, ale może okazać się niezbędna podczas ratowania napadów afektywnego bezdechu. Po ukazaniu się artykułu w "Dzienniku Zachodnim" lokatorzy (być może "w rewanżu") otrzymali pismo na podstawie, którego właściciel domaga się usunięcia z lokalu wszelkich zwierząt (choć nigdy nie było tajemnicą, iż Rubys psa mają już od dłuższego czasu) i likwidacji drzew w obrębie działki (z tym, że działka nie należy do nich, a rośliny to najprawdopodobniej samosiejki). Wszystko pod groźbą ustalenia nowych opłat za zwierzęta i ... zajmowaną działkę. Co interesujące w tym przypadku, dane innej osoby widnieją w pozycji nadawcy, a inna pismo podpisała. Brak również stosownego załącznika o ewentualnym pełnomocnictwie. To jedna z wielu zagadek towarzyszących tej historii. W 2006 roku rodzina Rubys otrzymała wypowiedzenie prawa do lokalu do dnia 31 października 2008 roku. Decyzja nie była uzasadniona i prawdopodobnie będzie również nieważna. Wypowiedzenie umowy najmu w okresie krószym niż 3 lata wymaga bowiem na właścicielu znalezienie lokalu zastępczego. Wcześniej na poddaszu mieszkała także kobieta z dziećmi. Ten sam właściciel odciął jej dostęp do... bieżącej wody. Radziła sobie bez niej parę lat. Na jak długą mękę będą skazani państwo Rubys? Fundamentalnym problemem jest całkowity brak dialogu pomiędzy właścicielem i lokatorami. Ci drudzy otrzymują tylko kolejne pisma. Pomimo, że rodzina właściciela niemal dziennie dogląda obiektu, to ani razu w ostatnim czasie nie zdecydowała się na rozmowę z mieszkańcami. smm