W środę Sąd Najwyższy oddalił kasacje obrony 13 skazanych członków plutonu specjalnego ZOMO. Od ich strzałów w grudniu 1981 r. zginęło 9 górników protestujących przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. Adwokaci chcieli, by SN uchylił prawomocne wyroki wobec ich klientów i albo ich uniewinnił, albo też zwrócił ich sprawy sądowi I lub II instancji. Według nich zomowcy działali "na rozkaz", strzelali tylko w powietrze i "w obronie koniecznej", i są ofiarami "odpowiedzialności zbiorowej". Utrzymania wyroków skazujących domagali się prokurator i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Były za tym także rodziny zabitych górników oraz jeden z nich, ranny w 1981 r. SN uznał argumenty obrony za niezasadne. - Wyroki sądów niższych instancji są zgodne z prawem; tym samym zasadnie przypisano oskarżonym odpowiedzialność za zarzucone czyny - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia SN Dariusz Świecki. Według SN sądy dwóch instancji słusznie uznały, że zomowcy broni użyli bezprawnie, gdyż strzelając, nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali strzały z bezpiecznej odległości, a ich życiu nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo. SN podkreślił, że obrażenia górników świadczą, że "strzały były mierzone", bo spośród 9 zabitych górników, 4 trafiono w głowę, 1 - w szyję, 2 - w pierś, 2 - w brzuch, a spośród rannych tylko 2 doznało ran od rykoszetów. "Taki sposób użycia broni wskazuje na zamiar" - dodał sędzia Świecki. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie 14 b. zomowców, którzy brali udział w pacyfikacji. SA złagodził orzeczoną przez Sąd Okręgowy w Katowicach karę dla dowódcy plutonu ZOMO Romualda Cieślaka - z 11 do 6 lat więzienia. Zaostrzył kary pozostałym 13 zomowcom, którzy dostali od 4 lat do 3,5 roku więzienia. Sprawę jednego umorzono; uniewinniono b. wiceszefa Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach Mariana Okrutnego, a 17. oskarżony ma być ponownie sądzony. Część skazanych odbywa już kary. W maju 2007 r. sąd okręgowy skazał 15 zomowców na kary od 11 lat do 2,5 roku, uznając, że wszyscy są winni zbrodni komunistycznej. W dwóch wcześniejszych procesach b. milicjantów, sąd I instancji bądź ich uniewinniał, bądź umarzał wobec nich postępowania. Oba te orzeczenia uchylał potem sąd apelacyjny. Po wyroku obrona nie chciała przesądzić, czy złoży skargę na Polskę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Krytycznie takie wystąpienie ocenia matka jednego z zabitych Janina Stawisińska, według której byłoby to dla Polski "wielkim wstydem i hańbą". Czesław Kłosek, którego zomowcy zranili w 1981 r. (żyje z kulą w ciele), mówił, że to dzień satysfakcji, ale cała sprawa trwała za długo. Przywódca strajku w kopalni "Wujek" w 1981 r. Stanisław Płatek ocenia, że wyrok SN tylko częściowo zamyka sądowy etap sprawy. Jego zdaniem, jest tak nie tylko dlatego, że oskarżeni mogą odwołać się do międzynarodowych trybunałów, ale przede wszystkim dlatego, że wciąż nie zamknięto sprawy odszkodowań dla rodzin poległych górników oraz osób rannych podczas pacyfikacji. Historycy już dawno udokumentowali i zbadali sprawę śmierci górników, wskazując mechanizmy i winnych tej zbrodni. Dobrze, że teraz ostatecznie zrobił to sąd - ocenia dr Adam Dziuba z biura edukacji publicznej katowickiego IPN. Sprawiedliwości powoli staje się zadość - skomentował szef śląsko- dąbrowskiej Solidarności Piotr Duda. Oczekuje on, że wyroki skazujące zapadną również wobec m.in. autorów stanu wojennego. Wkrótce warszawski sąd apelacyjny zbada umorzenie sprawy gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci górników. 27 kwietnia ma być wznowiony proces twórców stanu wojennego, w tym gen. Wojciecha Jaruzelskiego, Kiszczaka i Stanisława Kani. 5 maja ma zaś zeznawać ostatni świadek w procesie trzech b. prokuratorów wojskowych, oskarżonych o utrudnianie w latach 80. śledztwa w sprawie pacyfikacji "Wujka".