W Katowicach rozpoczyna się dziś rozprawa apelacyjna w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń na początku stanu wojennego. Milicja spacyfikowała wtedy kopalnie "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Zginęło dziewięciu górników. Pierwszy wyrok w tej sprawie wydano 11 lat temu. Wszyscy oskarżeni, stanowiący kiedyś elitę milicji mówili jednym głosem: Proszę Wysokiego Sądu, jestem niewinny, proszę mnie uniewinnić. I sąd uznał ich racje - pierwszy wyrok; jedenaście spraw umorzonych, jedenastu kolejnych milicjantów uniewinnionych. W drugim procesie pojawił się nowy dowód. To był tzw. raport taterników. Szkolący milicjantów w górach instruktorzy wspinaczki napisali, że członkowie plutonu specjalnego, przy wódce opowiadali, jak strzelali do górników: celowali "w łeb" i "na komorę", widzieli jak górnicy padają, to było "krótkie fik i ludzik znikł". Ale taternicy sądu nie przekonali, wyrok był taki sam, jak za pierwszym razem. Niewiele ponad rok temu w trzecim procesie sąd skazał ZOMO-wców. Były te same dowody, ci sami świadkowie, a decyzja zupełnie inna od dwóch poprzednich.Tym razem jednak sąd musiał już uwzględnić zdanie sądu apelacyjnego, a ten uznał, że dotąd źle oceniano dowody; raport taterników jest bardzo istotny, a górnicy walczyli w słusznej sprawie. Dlatego właśnie milicjantów skazano. W ciągu dwóch najbliższych dni będziemy wiedzieć, czy wyrok zostanie utrzymany. Słuchaj Faktów RMF FM