- Niekontrolowany przypływ wody jest tak duży, że poziom lustra podnosi się o 5-6 cm na godzinę. Z dołu wycofano ludzi. W zalanym rejonie istnieje zagrożenie wstrzymania wentylacji - poinformowała rzeczniczka Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) Anna Zych. SRK zajmuje się zagospodarowaniem majątku zlikwidowanych kopalń. Odpowiada też m.in. za odwadnianie dawnych wyrobisk - konieczne, by podziemne wody nie zalały czynnych zakładów górniczych. Obecnie w Siemianowicach nie ma zagrożenia zalaniem dla sąsiadujących czynnych kopalń. Do akcji skierowano zastępy ratownicze z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Po raz pierwszy zagrożenie wodne w dawnej kopalni Siemianowice powstało przed tygodniem, w minioną sobotę, gdy do chodników pompowni głównego odwadniania 321 m pod ziemią wdarła się woda. Zalane zostały wówczas korytarze na długości 525 m. Akcję, którą odwołano 4 października po południu, prowadzono wtedy własnymi siłami SRK. Przyczyny nagłego wypływu wody są nadal nieznane. Wizję lokalną wyjaśniającą powody zalania można będzie przeprowadzić dopiero po odpompowaniu wody z zagrożonego rejonu. Zagrożenie, jakie ujawniło się w dawnej kopalni Siemianowice, jest pierwszym o takiej skali przypadkiem w dziesięcioletniej historii funkcjonowania Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Oddziałem tej spółki jest Centralny Zakład Odwadniania Kopalń, zajmujący się odwadnianiem 18 rejonów w kopalniach zlikwidowanych. Miesięcznie odpompowuje 7 mln metrów sześciennych wody.