Matce dziewczynki zarzucono niedopełnienie obowiązku opieki nad córeczką, a przez to narażenie jej życia i zdrowia na bezpośrednie niebezpieczeństwo. 20-letniej Ewie B. grozi kara do 5 lat więzienia, a jej konkubentowi do 10 lat. Jeszcze w poniedziałek sąd ma zdecydować o jego aresztowaniu. Stan dziewczynki, która w sobotę trafiła do szpitala w Sosnowcu, a potem w Katowicach, lekarze określają jako krytyczny. W poniedziałek późnym popołudniem rzeczniczka Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach, Anna Kidawa, poinformowała PAP, że stan dziewczynki, dotąd stabilny, gwałtownie się pogorszył. Z tego powodu zrezygnowano z przeprowadzenia w poniedziałek planowanych wcześniej badań tomograficznych. Jak powiedziała PAP szefowa Prokuratury Rejonowej w Sosnowcu, Katarzyna Paluch, biegły stwierdził u dziewczynki obrażenia dziecka maltretowanego, a to oznacza, że bito ją nie tylko raz, ale wielokrotnie w ciągu ostatnich tygodni; Agatka ma zarówno świeże, jak i zadawnione siniaki m.in. na nóżkach, podbrzuszu i pośladkach. Konkubent matki bił ją m.in. skórzanym pasem. W sobotę po południu dziewczynka z licznymi obrażeniami trafiła do Centrum Pediatrii w Sosnowcu. Krótko potem przewieziono ją do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka Górnośląskiego Matki w Katowicach. Ma połamane żebra i obrażenia wewnętrzne, m.in. głowy oraz siniaki na głowie i nogach. W śpiączce umieszczono ją na oddziale intensywnej terapii i podłączono do respiratora. W poniedziałek prokuratura przesłuchała świadków w tej sprawie, m.in. sąsiadów Grzegorza M. i członków ich rodzin, w tym wnuczkę sąsiadki, która na własne oczy widziała, jak dziewczynka była bita. Wieczorem przesłuchana została 20-letnia matka dziewczynki, Ewa B., oraz jej konkubent, u którego od dwóch miesięcy mieszkała. Z zeznań świadków jednoznacznie wynika, że to on jest odpowiedzialny za maltretowanie Agatki. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, podczas wieczornego przesłuchania prokuratura przedstawiła Grzegorzowi M. i Ewie B. zarzuty. Według prok. Paluch, matka nie brała bezpośredniego udziału w biciu dziecka, jednak nie dopełniła obowiązku opieki nad nim, pozostając bierna wobec przemocy ze strony konkubenta. Dlatego postawiono jej zarzut narażenia córeczki na niebezpieczeństwo. O stanie dziewczynki pogotowie zostało powiadomione w sobotę po południu. Mężczyzna, który przedstawił się jako sąsiad, poinformował telefonicznie, że w mieszkaniu przy ul. Gdańskiej jest dziecko, które nie oddycha. Na miejscu zespół pogotowia przeprowadził reanimację i zabrał dziewczynkę do szpitala. O sprawie poinformowano policję. Policjanci zatrzymali 20-letnią matkę i 24-letniego ojca dziewczynki. Oboje byli trzeźwi. W niedzielę ma policję zgłosił się także poszukiwany 30-latek, w którego mieszkaniu doszło do pobicia. Policja ustaliła, że to on bił dziewczynkę. Żadne zarzuty nie zostały natomiast postawione jej ojcu, który jest z żoną w separacji i od kilku miesięcy nie miał kontaktu z dzieckiem.