Według prowadzącego śledztwo w tej sprawie IPN, żołnierze sowieccy od 25 do 27 stycznia 1945 r. zamordowali w Miechowicach - dzisiejszej dzielnicy Bytomia - co najmniej 240 cywilów. Przez lata zbrodnia była tematem tabu, dopiero teraz ustalane są nazwiska i dokładna liczba zabitych. Wiadomo m.in., że liczba udokumentowanych ok. 240 ofiar nie jest pełna - np. zgony niektórych osób nie były rejestrowane, są przypadki zmarłych dopiero pewien czas po odniesieniu wtedy obrażeń. Jak powiedziała szefowa pionu śledczego katowickiego IPN, prokurator Ewa Koj, przy kwaterze mieszczącej szczątki prawdopodobnie około stu ofiar zbrodni stanie w przyszłości tablica z informacjami o spoczywających tam osobach. Na razie trwa postępowanie w sprawie tej zbrodni wojennej. Pierwsze działania upamiętniające pomordowanych miechowiczan podjęła dwa lata temu rada dzielnicy Miechowice, która zorganizowała obchody rocznicy mordów. Śledztwo mające wyjaśnić ich okoliczności IPN wszczął wcześniej - w 2003 r. Prowadzona przez Ewę Koj sprawa została zawieszona, gdy próba uzyskania dokumentów z archiwów rosyjskich zakończyła się niepowodzeniem, postępowanie ponownie podjęto w ubiegłym roku. Jak napisano na stronie internetowej IPN, w styczniu 1945 r. Armia Czerwona potraktowała Miechowice jako terytorium wroga, ponieważ przed wojną miejscowość - podobnie jak sąsiedni Bytom - leżała w granicach Niemiec. - W trakcie kilkudniowych walk w rejonie Miechowic zamordowanych zostało ponad 200 (według zarejestrowanych zgonów) cywilnych mieszkańców tej miejscowości - wyprowadzanych z piwnic i rozstrzeliwanych przez sowieckich żołnierzy pojedynczo i grupowo - oszacowano na stronie IPN. Sowieci zabijali nastoletnich chłopców i osoby w podeszłym wieku, gwałcili kobiety. Ofiarami Armii Czerwonej byli, według IPN, głównie Ślązacy - zarówno sympatyzujący z Polską, jak i Niemcami. W plebiscycie w 1921 r. trzy czwarte mieszkańców Miechowic opowiedziało się za przyłączeniem do Polski. Wśród zamordowanych byli też m.in. zakwaterowani tam robotnicy przymusowi z Polski centralnej oraz Ukrainiec, który wybiegł witać żołnierzy. Jedną z ofiar był miejscowy ksiądz Jan Frenzel - wywleczony przez żołnierzy, gdy posługiwał wiernym w jednej z piwnic, torturowany i poniżany, a w końcu zabity strzałem w oko w lesie w okolicach pobliskich Stolarzowic. Śledztwo Instytutu było możliwe dzięki Józefowi Bonczolowi, naocznemu świadkowi, który w czasie tragedii miechowickiej miał 11 lat. Bonczol pamiętał wiele szczegółów związanych z wejściem do Miechowic żołnierzy 2. Frontu Ukraińskiego. Później poznał wiele relacji i dokumentów związanych z wydarzeniami. Prócz jego informacji i materiałów, śledczy IPN w ramach śledztwa analizują dokumenty, m.in. akta sądów grodzkich i księgi parafialne. Dotarli też do spokrewnionych z ofiarami świadków; co najmniej dwie osoby przesłuchane zostaną jeszcze w Niemczech na zasadzie pomocy prawnej. Nowych informacji i dokumentów ważnych dla śledztwa, ale też spodziewanego proces beatyfikacyjnego ks. Frenzla, dostarczyła przesłuchana w środę w Niemczech siostra księdza, Łucja Frenzel. Inni świadkowie mieli informacje o miejscu śmierci i odnalezieniu jego zwłok. Wiadomo m.in., że po zbrodni część ofiar zbrodni miechowickiej pochowano na pobliskim cmentarzu, ale dla wielu zabrakło tam miejsca. Resztę - około 100 zabitych - pochowano w zbiorowej mogile przy ul. Warszawskiej. W 1969 r. szczątki te zostały ekshumowane i po cichu przeniesione na cmentarz komunalny przy ul. Piekarskiej. W ubiegłym roku śledczy IPN przeprowadzili - przy pomocy archeologów - wykopy sondażowe w dwóch tamtejszych zbiorowych mogiłach, oznaczonych jako Kwatera Wojenna i Kwatera Wojenna Miechowice. W pierwszej spoczywały szczątki żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Prokuratorzy, którzy otworzyli dwie trumny z drugiej mogiły, doszli do wniosku, że złożono tam szczątki ofiar tragedii miechowickiej - nie był to bowiem pochówek pierwotny, do trumien powrzucano kości różnych osób, znaleziono tam również cywilne przedmioty. IPN nie rozważa ekshumacji mogiły - byłaby bezcelowa wobec braku materiału porównawczego do badań. Kwiaty i znicze przy Kwaterze Wojennej Miechowice złożył w czwartek - obok prokurator Koj - m.in. prezydent Bytomia Piotr Koj.