Prokuratorzy nie domagają się powrotu M. do aresztu, chcą jednak by wpłacił kaucję w wysokości 250 tys. zł. M. wyszedł na wolność w piątek, po prawie pięciu latach spędzonych w areszcie. Sąd apelacyjny nie uwzględnił bowiem wniosku katowickiego sądu okręgowego o kolejne przedłużenie mu aresztu. Po wyjściu na wolność M. jest pod dozorem policji, ma zakaz opuszczania kraju i zatrzymany paszport. - Te środki zapobiegawcze są naszym zdaniem niewystarczające. W złożonym zażaleniu nie domagamy się jednak powrotu oskarżonego do aresztu. Chcemy, by sąd dodatkowo zastosował wobec niego 250 tys. zł poręczenia majątkowego - powiedziała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek. Prokuratorskie zażalenie rozpatrzy inny skład sądu apelacyjnego. M. należy w Polsce do osób, które były najdłużej aresztowane. Obrońca zaskarżył przewlekłość postępowania do trybunału w Strasburgu, podkreślając m.in., że jego klient przyznał się do zarzutów i pomógł w śledztwie, a w sprawie zgromadzono już pełny materiał dowodowy. W październiku ub.r. sąd zgodził się na wypuszczenie M. z aresztu po wpłaceniu 2,5 mln zł kaucji. Oskarżony i jego obrońcy protestowali, że to zbyt wygórowana kwota i nie wpłacili jej. 56-letni Henryk M. jest oskarżony m.in. o założenie i kierowanie mafią paliwową - zorganizowaną grupą przestępczą, a także udział w praniu brudnych pieniędzy i oszustwach podatkowych, związanych z wyłudzaniem VAT i akcyzy oraz uchylaniem się od ujawniania podstaw opodatkowania. Wraz z M. na ławie oskarżonych zasiądzie 20 innych osób. Ciągle nie wiadomo kiedy rozpocznie się proces. We wrześniu sąd ma się zebrać na posiedzeniu organizacyjnym. Od sporządzenia aktu oskarżenia minęło prawie półtora roku. Liczące setki tomów akta sprawy krążyły pomiędzy sądami. O tym, że proces będzie się toczył przed Sądem Okręgowym w Katowicach zdecydował w końcu Sąd Najwyższy. Śledztwo w sprawie śląskiej afery paliwowej to jedna z największych takich spraw w Polsce. W ciągu sześciu lat oskarżeni mieli oszukać Skarb Państwa na prawie 500 mln zł. Prokuratorskie postępowanie zostało zamknięte w kwietniu 2007 r. Według prokuratury grupa Henryka M. stworzyła mechanizm nielegalnego obrotu paliwami oraz fikcyjnego obrotu nimi i fałszowania faktur. Jej członkom zarzucono też wyłudzenia podatkowe i pranie brudnych pieniędzy. Oskarżonym w tej sprawie - m.in. o pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych - jest też detektyw Krzysztof Rutkowski, który w maju ubiegłego roku opuścił areszt po 10 miesiącach za poręczeniem majątkowym 80 tys. zł; potem kwota ta wzrosła do 300 tys. zł. Detektyw miał m.in. uczestniczyć w praniu pieniędzy, polecając pracownikom swego biura wystawienie faktur na 2,5 mln zł za fikcyjne usługi na rzecz firmy Henryka M. Nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów; grozi mu, podobnie jak wielu innym oskarżonym, 15 lat więzienia.