Zażalenie ma być jeszcze w czwartek lub w piątek przekazane do Sądu Okręgowego w Katowicach, który je rozpozna - poinformowała w czwartek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek. W śledztwie status pokrzywdzonych ma 58 osób - to górnicy, którzy w wypadku odnieśli obrażenia i bliscy zmarłych. Pełnomocnik, który złożył zażalenie reprezentuje kilkunastu z nich. Wypadek w rudzkiej kopalni był jedną z największych w ostatnich latach tragedii w polskim górnictwie. Katowicka prokuratura, która badała jej okoliczności, w lipcu tego roku umorzyła śledztwo. Postępowanie prowadzone przez nadzór górniczy wykazało, że do katastrofy przyczyniły się ludzkie błędy i naruszenie przepisów. W wyrobisku 1050 m pod ziemią przebywało zbyt wielu pracowników, rejon był nieodpowiednio przewietrzany, a chodniki przebiegające w pobliżu ściany wydobywczej - zbyt długie. W złym stanie były urządzenia, przede wszystkim przewody elektryczne. Prawdopodobnie z jednego z nich pochodziła iskra, która zapaliła metan. Ustalenia nadzoru górniczego w dużej części znalazły potwierdzenie w śledztwie prokuratury, która uznała, że w kopalni były liczne nieprawidłowości, za które odpowiadają co najmniej 64 osoby. Śledczy nie znaleźli jednak żadnych dowodów, że to z ich winy doszło do tragedii. Dlatego umorzyli śledztwo w sprawie katastrofy, kontynuując jednocześnie postępowanie dotyczące nieprawidłowości w kopalni w okresie przed wypadkiem. Wśród podejrzanych w sprawie nieprawidłowości w kopalni są m.in. b. dyrektor kopalni Krzysztof K. (dopuścił do eksploatacji ścian wydobywczych mimo tego, że stan zainstalowanych tam maszyn i urządzeń stanowił zagrożenie dla górników), b. kierownik robót górniczych i kierownicy działów, główny elektryk, pracownicy dozoru różnych szczebli, inżynierowie i elektromonterzy. Stawiane im zarzuty dotyczą m.in. sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników, uporczywego naruszania praw pracowniczych i poświadczania nieprawdy w dokumentach. Większość podejrzanych nie przyznała się do winy. Może grozić im nawet 12 lat więzienia. Do tragedii doszło 18 września 2009 r. około godz. 10.10 w wyrobisku 1050 m pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Krótko po katastrofie przypuszczano, że w kopalni doszło do zapalenia metanu. Później okazało się, że groźny gaz także wybuchł. Górników zabiły płomienie, sięgająca tysiąca stopni Celsjusza temperatura, podmuch i przemieszczająca się fala ciśnienia oraz atmosfera, która nie nadawała się do oddychania. Z opinii biegłych wynika, że zapalenie i wybuch metanu miały charakter naturalny. Gaz zgromadził się w dużej pustce powstałej po eksploatacji węgla, skąd - w wyniku ruchu górotworu - uwolnił się do wyrobiska; tam doszło do jego samozapłonu i wybuchu - także iskra zapalająca mogła być następstwem tarcia górotworu. Wszystko trwało najwyżej półtorej sekundy.