W znalezieniu sprawcy pomogli poszkodowani, którzy opisywali napastnika jako dwumetrowego mężczyznę, który wcześniej odwiedzał napadane miejsca. Jak poinformował w poniedziałek aspirant sztabowy Marek Wypych z zabrzańskiej policji, sprawcą okazał się mieszkający w Bytomiu 28-latek. Został zatrzymany w niedzielę po mszy, na którą poszedł zaraz po ostatnim napadzie. - Nie chcieliśmy robić zamieszania pod kościołem, dlatego zatrzymaliśmy go pod jego mieszkaniem, po powrocie z mszy. Zaskoczony mężczyzna nie stawiał oporu, dobrowolnie oddał siekierę, której używał do napadów. Z jego pierwszych wyjaśnień wynika, że skradzione pieniądze chciał przeznaczyć na spłatę długów - powiedział Wypych. Bezrobotny 28-latek dokonał co najmniej dwóch napadów w Zabrzu, jednego w Bytomiu, a także innych - na terenie Śląska. Choć za każdym razem na twarzy miał kominiarkę, na rękach rękawiczki, starał się również zmieniać ubranie, charakterystyczna sylwetka i stała metoda działania ułatwiły jego szybkie wytypowanie. - Dwumetrowy barczysty mężczyzna grożący siekierą, tasakiem czy atrapą pistoletu mógł wzbudzać grozę i taką grozę wzbudzał. Za każdym razem jednak na kilkanaście minut przed napadem niezamaskowany wchodził do ograbianych później lokali, przy czym bardziej interesowało go ich wnętrze niż kupowane drobiazgi - zaznaczył Wypych. Łupem przestępcy padały kwoty do kilkuset złotych. Po napadzie uciekał na piechotę, między napadanymi miejscami poruszał się komunikacją miejską. Tak było też m.in. w niedzielę, gdy dwa kolejne napady - w Zabrzu i Bytomiu - dzieliło tylko 40 minut. Zatrzymany 28-latek trafił do policyjnego aresztu, podczas procesu będzie mu groziła kara 12 lat więzienia.