Chodzi o sprawę tragicznego wypadku przy rozbiórce starego 120-metrowego komina przemysłowego w Chorzowie. Pod koniec czerwca w trakcie prac rozbiórkowych zginęło czterech mężczyzn, którzy razem z koszem, w którym pracowali, spadli do wnętrza obiektu. Jak powiedział we wtorek szef Prokuratury Rejonowej w Chorzowie prok. Andrzej Sikora, podejrzany, będąc osobą odpowiedzialną za przestrzeganie przepisów bhp i jednocześnie kierownikiem budowy, nie sprawował należytego nadzoru nad pracami rozbiórkowymi, dopuszczając do odstępstw od przyjętego planu rozbiórki. Wskazał, że kierownik budowy dopuścił m.in. do przebywania w koszu, znajdującym się w szczycie komina, czterech pracowników bez prawidłowej asekuracji linami oraz do używania stalowego kosza bez wymaganej dokumentacji zawierającej m.in. obliczenia wytrzymałościowe dla zastosowanych w nim połączeń skręcanych i spawanych. Jednocześnie podejrzany dopuścił do zmiany technologii robót z rozbierania pojedynczych warstw cegieł na wykonywanie głębokich wkuć i rozbiórkę po kilka warstw naraz, co stworzyło "bezpośrednie zagrożenie nagłego i nieprzewidywalnego obciążenia kosza i całego rusztowania". - W wyniku tego doszło do niekontrolowanego wpadnięcia do kosza elementów ściany rozbieranego komina o dużych gabarytach i ciężarze, co spowodowało wpadnięcie kosza wraz z pracownikami do wnętrza komina - wyjaśnił prok. Sikora. W ten sposób - zdaniem śledczych - kierownik robót nieumyślnie doprowadził do śmierci czterech osób. Szef chorzowskiej prokuratury dodał, że zarzut ten jest efektem zamówionych jeszcze w lipcu ekspertyz biegłych m.in. z zakresu materiałoznawstwa i budownictwa pod kątem technologii wykonywania tego rodzaju prac oraz stanowiska inspekcji pracy. Prokuratura sprawdziła też, czy do wypadku nie przyczyniły się w jakiś sposób czynniki geologiczne czy meteorologiczne. Biegli z tych dziedzin wykluczyli jednak taką możliwość, nie odnotowano bowiem żadnego wstrząsu ani zapadnięcia się ziemi w tym rejonie, w chwili zdarzenia nie wiał też np. silny wiatr. Śledztwo dotyczące śmiertelnego wypadku przy rozbiórce komina będzie kontynuowane. Na razie nie wiadomo czy zarzuty usłyszą w nim kolejne osoby. Według prok. Sikory, w najbliższym czasie nie należy spodziewać się jeszcze aktu oskarżenia. Do tragedii doszło 30 czerwca na terenie chorzowskich zakładów azotowych, w części nienależącej już do tej firmy. Właściciel terenu zlecił rozbiórkę komina wykonawcy, który wynajął jeszcze inną firmę do robót na dużych wysokościach. Ofiary miały 21, 23, 30 i 56 lat. To mieszkańcy Śląska i Małopolski. Rozbierany przez nich komin miał pierwotnie 120 m, miał być obniżony do 30 m. W chwili tragedii miał ok. 70 m.