Szef bytomskiej prokuratury powiedział RMF, że w szpitalu pacjenci często palili papierosy; część z nich w toalecie. Dużo palił też mężczyzna, który zaprószył ogień. Był unieruchomiony i niedowidział, dlatego palił na sali. Potwierdzili to bliscy innych pacjentów, którzy przychodzili do szpitala w odwiedziny. Wstępnie ustalono też, że niektórzy pracownicy szpitala mogli wiedzieć o tym, co się dzieje. Na razie nikomu nie postawiono żadnych zarzutów, śledztwo nadal toczy się w sprawie, a nie przeciw konkretnej osobie. W ciągu najbliższych dni mają być znane kluczowe dla śledztwa wyniki sekcji zwłok mężczyzny, który zaprószył ogień.