Nadzór górniczy rozpoczął wyjaśnianie okoliczności wypadku w jastrzębskiej kopalni. Śledztwo w tej sprawie wszczęła też prokuratura, która sprawdzi, jak doszło do tragedii, oraz czy w kopalni przestrzegano przepisów bhp. Zlecono sekcję zwłok zmarłych górników. 900 metrów pod ziemią trwa wizja lokalna z udziałem specjalistów i członków specjalnej komisji powołanej przez Wyższy Urząd Górniczy - mówi RMF rzecznik Urzędu Danuta Olejniczak-Milian. Posłuchaj: Wyrzut metanu i węgla to rzadkie zjawisko. Jest naturalnym zagrożeniem, które jednak za pomocą odpowiednich badań można przewidzieć - twierdzą górniczy eksperci. W Jastrzębiu we wtorek nikt nie przewidywał zagrożenia... Prace komisji mają potrwać około 3 miesięcy. - Zostało wszczęte śledztwo w sprawie sprowadzenia zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób, którego następstwem była śmierć górników. Będziemy też badać, czy z powodu niedopełnienia obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy doszło do narażenia pracowników na niebezpieczeństwo - powiedziała szefowa Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu Zdroju Izabela Dydowicz. Przestępstwa te opisane są w artykułach 163 i 220 kodeksu karnego. Za pierwsze - w przypadku działania nieumyślnego - grozi do ośmiu lat więzienia, za drugie do roku. Jak dotąd do prokuratury nie dotarły żadne sygnały, świadczące o tym, że wypadek mógł być wynikiem nie działania sił natury, ale zaniedbań czy naruszenia przepisów. Winnych ewentualnych zaniedbań czekają też sankcje wynikające z prawa górniczego. Jak powiedziała prokurator Dydowicz, w czwartek przeprowadzana jest sekcja zwłok zmarłych górników, która ma dać odpowiedź na pytanie, czy przyczyną ich śmierci były urazy mechaniczne, czy uduszenie lub zatrucie w niezdatnej do oddychania atmosferze. Dopiero po zakończeniu sekcji rodziny będą mogły ustalić termin pogrzebu ofiar. W poniedziałek prokuratura zamierza przystąpić do dalszych czynności, przede wszystkim do przesłuchania świadków. W pierwszej kolejności przesłuchani mają być dwaj górnicy i sztygar, którzy byli najbliżej miejsca wyrzutu i uciekli z zagrożonego rejonu. Badana będzie również kopalniana dokumentacja, m.in. w zakresie przestrzegania przepisów oraz tego, czy rejon katastrofy był prawidłowo przebadany i zabezpieczony pod kątem zagrożeń górniczych. W swojej pracy prokuratura zamierza posiłkować się ustaleniami organów nadzoru górniczego. Jak poinformował rzecznik kopalni "Zofiówka", inż. Aleksander Kocjan, w czwartek w rejon katastrofy zjechali członkowie komisji powypadkowej, którzy mają dokonać oględzin miejsca tragedii. W skład komisji wchodzą m.in. przedstawiciele urzędów górniczych: wyższego i okręgowego oraz Państwowej Inspekcji Pracy. Natomiast w poniedziałek - jak powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Danuta Olejniczak-Milian, w kopalni po raz pierwszy spotkają się członkowie specjalnej, 15-osobowej komisji, powołanej przez prezesa Urzędu. Na jej czele stanął wiceprezes WUG, Piotr Litwa. Do udziału w jej pracach zaproszono przedstawicieli czterech górniczych związków zawodowych, w składzie komisji jest też społeczny inspektor pracy w kopalni oraz przedstawiciele nauki i praktyki górniczej. Komisja ma nie tylko przeanalizować przyczyny i okoliczności wypadku, ale także ocenić przebieg akcji ratowniczej oraz wypracować propozycje zmian w przepisach i procedurach, aby zapobiec podobnym tragediom w przyszłości. Prawdopodobnie komisja zleci wykonanie ekspertyz. Wnioski ze swoich prac ma przedstawić najpóźniej do końca lutego przyszłego roku. Do wypadku w kopalni "Zofiówka" - najtragiczniejszego w tym roku w polskim górnictwie - doszło we wtorek rano. Według wstępnych ustaleń eksportów, był to bardzo rzadko spotykany w śląskich kopalniach wyrzut metanu i skał - zgromadzony w skałach gaz z olbrzymią siłą wyrzucił ponad 250 ton rozdrobnionego węgla i skał, zasypując trzech górników. Ciało ostatniego z nich wydobyto po prawie 30 godzinach akcji, wcześniej odkopano zwłoki dwóch innych pracowników. Zmarli górnicy mieszkali w niewielkich miejscowościach na Śląsku Cieszyńskim i Podbeskidziu. Mieli żony, osierocili dzieci; pierwszy dwoje, drugi troje, trzeci jedno. Byli doświadczonymi górnikami, pracowali kopalni 18-23 lata. W czwartek w południe Jastrzębie Zdrój ma uczcić ich pamięć m.in. włączeniem syren alarmowych. W tym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło już 14 osób. Kopalnia "Zofiówka" pracuje normalnie. Z ruchu wyłączona jest jedna z czterech ścian wydobywczych - ta w pobliżu której doszło do tragedii. To nowa ściana, która nie osiągnęła jeszcze optymalnej zdolności wydobycia.