Poszkodowani zostali przewiezieni do szpitali. Stan dwóch z nich określany jest jako ciężki. Niektórzy górnicy po badaniach wrócili do domów. W zabrzańskiej sztolni zewnętrzna górnicza firma prowadzi prace, dzięki którym w przyszłości ten zabytek górniczy zostanie udostępniony turystom. Według Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Katowicach do wypadku doszło na poziomie ok. 30 m, stwierdzono tam podwyższone stężenie tlenku węgla. Bartłomiej Szewczyk, dyrektor Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu powiedział , że w akcji ratowniczej wzięły udział trzy zastępy ratowników górniczych. Z wyrobiska ewakuowano 13 osób, 10 z nich opuściło sztolnię o własnych siłach, trzy pozostałe osoby zostały wyniesione. Stan dwóch górników określano jako ciężki St. post. Agnieszka Żyłka z zabrzańskiej policji powiedziała, że stan dwóch górników określano jako ciężki. Jednego z nich przewieziono śmigłowcem do szpitala św. Barbary w Sosnowcu, drugiemu, gdy tylko odzyskał przytomność, udzielono pomocy w komorze hiperbarycznej Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Pozostali górnicy trafili do szpitala w Zabrzu-Biskupicach. Według Szewczyka część lżej poszkodowanych po przeprowadzeniu badań została już zwolniona do domów. Jak wyjaśnił dyrektor, do wypadku doszło ok. 800 m od wlotu sztolni, która ma być udostępniona turystom. Wykonująca prace przy drążeniu sztolni górnicza firma zewnętrzna usuwa z niej muł i zabezpiecza wyrobisko. To są prace prowadzone przeważnie ręcznie, z użyciem łopat i taczek, ale także przy tego typu pracy obowiązkowo używane są aparaty ucieczkowe i urządzenia do pomiaru składu powietrza - wyjaśnił Szewczyk. Badają okoliczności i przyczyny wypadku Jak powiedział dyrektor, przepływ powietrza w wyrobisku wymuszają dwa wentylatory, usytuowane przy szybie Carnall i Wyzwolenie. - Do tej pory ta wentylacja działała w miarę poprawnie, nie było żadnych tego typu zdarzeń. Co było przyczyną tego wypadku jeszcze w tej chwili nie wiemy, musi to zostać zbadane - zaznaczył dyrektor. Na miejscu są przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG), którzy będą decydowali o podjęciu dalszych działań. Do czasu wyjaśnienia przyczyn i okoliczności wypadku prace w sztolni nie będą kontynuowane. - Nikt nie spodziewał się, że do takiego wypadku może dojść w takim miejscu - płytko pod powierzchnią, gdzie trudno mówić o zagrożeniach naturalnych, typowych dla głębokiej eksploatacji - powiedziała rzeczniczka WUG Jolanta Talarczyk. Awaria sprzętu wentylacyjnego lub błąd techniczny Przyczyny i okoliczności wypadku wraz ze specjalistami WUG będzie ustalał Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach. Przedstawiciele nadzoru górniczego za najbardziej prawdopodobną przyczynę wypadku uważają awarię sprzętu wentylacyjnego lub błąd techniczny. W postępowaniu będą też sprawdzane kwalifikacje i wyposażenie górników pracujących przy drążeniu sztolni. Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna to wybudowany w latach 1799-1863 podziemny kanał ciągnący się kilkadziesiąt metrów pod ziemią przez 14 km od Chorzowa do Zabrza. Odwadniano nim kopalnie i spławiano łodzie z węglem do wylotu, który mieścił się w dzisiejszym centrum Zabrza i dalej - naziemnym kanałem - do Gliwic. Od 2008 r. trwają prace związane z udostępnieniem dla turystów zabrzańskiej części sztolni - na odcinku ok. 2,5 km. Miasto prowadzi je w ramach projektu tworzenia Europejskiego Ośrodka Kultury Technicznej i Turystyki Przemysłowej.