Blisko dwa tygodnie temu 900 m pod ziemią wykryto tam pożar endogeniczny, teraz ten rejon został odizolowany od reszty wyrobisk tamami. Wybudowanie tam izolacyjnych, które odcinają dopływ tlenu, po pewnym czasie powinno skutkować ugaszeniem pożaru. - Siedem zastępów ratowniczych minionej nocy zakończyło budowę dwóch tam. Dyrektor zakładu oficjalnie ogłosił zakończenie akcji - powiedziała rzeczniczka WUG Edyta Tomaszewska. Pożar zlokalizowano trzeciego maja w obrębie chodnika likwidacyjnego ściany wydobywczej. Z zagrożonego rejonu wycofano wówczas 25 górników. Żadnemu z nich nic się nie stało. Pożary endogeniczne to stosunkowo częste zjawisko w górnictwie. Powodem ich powstania jest samozagrzanie węgla w tzw. zrobach ściany wydobywczej, czyli niedostępnych pustych przestrzeniach po eksploatacji węgla. W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień. Wykrywane są najczęściej przez czujniki wykazujące zwiększoną temperaturę, zadymienie oraz podwyższone stężenia tlenku węgla i innych gazów. Najczęstszą metodą zwalczania podziemnych pożarów jest odizolowanie od pozostałej części kopalni tamami przeciwwybuchowymi. W odgrodzony rejon, w zależności od sytuacji, można tłoczyć tzw. gazy inertne, np. azot, który wypierając powietrze przyspiesza wygaśnięcie pożaru. Po otamowaniu pożar zwykle wygasa, jednak może to trwać nawet kilka miesięcy.