Jak poinformował rzecznik śląskiej straży pożarnej starszy brygadier Jarosław Wojtasik, po formalnym zakończeniu akcji na miejscu pozostały jeszcze jednostki zakładowej straży pożarnej. Równolegle z ostatnimi działaniami strażaków w zakładzie trwało spotkanie władz Kompanii Węglowej, do której należą "Bielszowice", z kierownictwem tego zakładu oraz okolicznych rudzkich kopalń. Rozmowy poświęcone były reorganizacji pracy po pożarze. Jak poinformował rzecznik Kompanii Zbigniew Madej, wiadomo już, że zmniejszone wydobycie będzie transportowane na powierzchnię innym szybem, a część pracowników doraźnie trafi do sąsiednich zakładów. Wskutek pożaru, który w nocy z soboty na niedzielę wybuchł na terenie naziemnych obiektów kopalni, zawalił się ok. 200-metrowy pomost transportowy. Była to kluczowa droga transportu urobku z budynku nadszybia głównego szybu wydobywczego "Bielszowic" do zakładu przeróbczego. Szybem tym, a następnie zniszczonym w pożarze taśmociągiem, kopalnia transportowała w ostatnim czasie do zakładu przeróbki przeciętnie 8,5-9 tys. ton węgla na dobę - całość swojej produkcji. - Ze względu na brak możliwości transportu 100 proc. urobku, wydobycie zmniejszy się o ok. 30 proc. W związku z tym część załogi z "Bielszowic" zostanie też doraźnie oddelegowana do pracy w sąsiednich kopalniach - w porozumieniu z ich dyrekcjami - jak "Pokój" czy "Halemba" - wyjaśnił Madej. Oddelegowanie ma objąć ok. 400 pracowników, którzy podejmą pracę - już po przeniesieniu - najprawdopodobniej w połowie najbliższego tygodnia. Rzecznik KW ocenił, że będą oni pracować w innych zakładach co najmniej kilka tygodni. Kluczowym bieżącym problemem dla "Bielszowic" stało się zorganizowanie alternatywnego transportu urobku spod ziemi do zakładu przeróbczego. Według wstępnych niedzielnych ustaleń, urabiany węgiel ma wyjeżdżać na powierzchnię innym szybem - oddalonym od dotychczasowego o ok. 1-1,2 km. W niedzielę trwały analizy, jak transportować go dalej. Według Madeja brane są pod uwagę różne koncepcje - bądź transport samochodowy, bądź np. skorzystanie z doświadczeń w zakresie przesyłu urobku jednej ze spółek córek Kompanii - Haldexu. Konkretne rozmowy techniczne rozpoczną się w poniedziałek. Do niedzielnego popołudniu na terenie kopalni nadal trwała formalnie akcja gaśnicza. Kilka zastępów strażaków pilnowało rejonu pożaru i zabezpieczało pracę policji i prokuratury. Jak sygnalizował Madej, możliwie szybko po zakończeniu akcji kopalnia będzie chciała przystąpić do rozbiórki resztek zniszczonego pomostu. Pożar zauważono i zgłoszono w sobotę ok. godz. 23. W jego gaszeniu brały udział 23 jednostki straży pożarnej z Rudy Śląskiej, a także okolicznych miast, m.in. Zabrza, Gliwic, Katowic i Sosnowca. Działaniami kierowała grupa operacyjna z komendy wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. Strażacy zdołali zapobiec przeniesieniu się ognia na pobliskie budynki mieszkalne i do budynku nadszybia. W nocy z soboty na niedzielę w kopalni nie było prowadzone wydobycie. Przebywająca pod ziemią załoga - w znacznie mniejszej niż w tygodniu obsadzie - nie była zagrożona. Wskutek pożaru nikomu nic się nie stało, podczas akcji na ok. dwie godziny ewakuowano ok. 330 osób mieszkających w budynkach położonych bezpośrednio przy ogrodzeniu zakładu. W chwili zauważenia ognia ok. godz. 23 w sobotę taśmociągi w objętym pożarem pomoście nie pracowały - według Madeja nie było na nich węgla. Wcześniej natomiast w tym rejonie pracowała ekipa remontowo-konserwacyjna. Pożar wstępnie opanowano ok. godz. 1 w nocy, bezpośrednie działania gaśnicze prowadzono do rana. Przedstawiciele Kompanii nie chcieli w niedzielę mówić o szacunkach strat wynikających z pożaru. Będą one związane nie tylko z jego bezpośrednimi skutkami, ale też zmniejszeniem wydobycia, reorganizacją pracy i odbudową zniszczeń. Należąca do Kompanii Węglowej kopalnia "Bielszowice" mieści się w dzielnicy Rudy Śląskiej o tej samej nazwie; wydobywa węgiel energetyczny i koksowy. Jej zabudowania są dobrze widoczne m.in. z pobliskiej autostrady A4 Katowice-Gliwice.