Spowodowany wyłączeniem ściany z ruchu ubytek w wydobyciu węgla sięga 2 tys. ton. Podwyższone stężenia niebezpiecznych gazów wykryto w weekend w pobliżu jednej ze ścian wydobywczych ponad 770 metrów pod ziemią. W zagrożonym rejonie nie było ludzi, poza zastępami prowadzącymi tam prace profilaktyczne. Dla likwidacji zagrożenia konieczne było rozpoczęcie akcji ratowniczej. Stężenia gazów udało się obniżyć, jednak w poniedziałek nie można było jeszcze wznowić wydobycia z wyłączonej ściany. - Dzięki prowadzonym przez ratowników działaniom, w poniedziałek po południu stężenia gazów były już zgodne z normami. Do wieczora będzie to jeszcze potwierdzane przy użyciu chromatografu. Jeżeli sytuacja pozostanie stabilna, prawdopodobnie we wtorek rano wydobycie zostanie wznowione - powiedział rzecznik Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej. Z wyłączonej z ruchu ściany pochodzi ok. 2 tys. ton węgla na dobę. Cała kopalnia wydobywa w tym czasie ok. 10 tys. ton. Podobne zdarzenia określane są w górnictwie mianem pożarów endogenicznych. Zwykle w takich przypadkach przyczyną jest samozagrzanie węgla. Takie pożary przejawiają się najczęściej nie ogniem, ale wzrostem temperatury, wzrostem stężenia niebezpiecznych gazów i możliwym zadymieniem wyrobiska. Są następstwem procesu samozagrzewania węgla, wystawionego na zbyt długie działanie tlenu. Niewykryte na czas pożary endogeniczne mogą być niebezpieczne, gdy górnicy znajdą się w atmosferze niezdatnej do oddychania. Podobne pożary wykryto w czerwcu także w kopalniach Katowickiego Holdingu Węglowego: Wieczorek i Wujek w Katowicach. Także tam nikt nie ucierpiał.