Jest styczeń 1996 roku. Andrzej Kowalski idzie do więzienia. Po kilku miesiącach zgłasza się do niego Małgorzata Ch. Chce wynająć jego mieszkanie. Podpisują umowę. Trzy lata później Andrzej K. decyduje się sprzedać Małgorzacie Ch. mieszkanie. Ustalają cenę, podpisują umowę, ale kobieta płaci tylko zaliczkę. Zamiast reszty pieniędzy Andrzej K. dostaje zawiadomienia o zadłużeniu za czynsz i telefon. Ostatnie pieniądze, 200 zł za wynajem, dostaje od swoich lokatorów w grudniu 2001 roku. W 2003 roku Andrzej K. zaczyna walkę o ich eksmisję. Z więzienia pisze pisma i wnosi sprawę do sądu. W sądzie porażka - Na rozprawie córka Małgorzaty płakała, że samotnie wychowuje dwójkę dzieci. Nie kłamała - jej mąż pracował od kilku lat w Wielkiej Brytanii - wspomina Andrzej K. Sprawa o eksmisję trwa 4 lata. - Sąd odrzucił mój pozew. Uzasadnił, że źle zawiadomiłem lokatorów o pozbyciu się ich z mieszkania i nie wypowiedziałem im umowy najmu - mówi Andrzej Kowalski. Takie samo jest zdanie Sądu Apelacyjnego. Kowalski zakłada kolejną sprawę przeciwko Małgorzacie Ch. Tym razem o odszkodowanie. Wyszedł już z więzienia, nie ma pracy, nie ma gdzie mieszkać. Nie ma też z czego zapłacić kosztów sądowych. Dopiero przy piątym pozwie sąd obniża opłatę do 100 zł. W Sądzie Rejonowym przegrywa, czeka na rozprawę apelacyjną. Zakłada kolejną sprawę o zwrot własności. Znów przegrywa, bo w wezwaniu do zapłaty zaległego czynszu nie ma informacji , że "niedotrzymanie miesięcznego terminu zapłaty skutkować będzie wypowiedzeniem". Małgorzata Ch. wytacza proces Andrzejowi K. o zwrot zaliczki z odsetkami i kosztów remontu. Lokator może wszystko - Mam mieszkanie, ale jestem bezdomny - żali się Andrzej K. Załamany trafił do psychiatry. - Okazuje się, że choć sprawiedliwość jest po mojej stronie, to prawo już nie - mówi. O opinię poprosiliśmy Krzysztofa Zawałę, rzecznika Sądu Okręgowego w Katowicach: - Prawo bardziej chroni lokatorów niż właścicieli - przyznaje sędzia. - Sądy bardzo rygorystycznie do tego podchodzą. Jeśli właściciel chce eksmitować lokatora lub wypowiedzieć mu umowę, musi spełnić wszystkie formalności, które nakłada na niego ustawa. Jeśli tego nie zrobi, sąd sprawę oddala. Pan Kowalski, zamiast się odwoływać do wyższej instancji, musi powtórzyć procedury. Tylko w ten sposób może odzyskać swoją własność. Jolanta Szymczyk-Przewoźna, jolanta.szymczyk@echomiasta.pl *Nazwisko bohatera tekstu na jego prośbę zostało zmienione