Oskarżeni przyznali, że planowali napad. Oświadczyli jednak, że nie planowali zabójstwa. Napastnicy dokonali napadu, bo potrzebowali samochodu, by dotrzeć do matki jednego z nich. Kobieta mieszka w Niemczech. W nocy z 16 na 17 stycznia w Skoczowie wsiedli do taksówki i zamówili kurs do sąsiedniej gminy. W pobliskich Górkach Wielkich zaatakowali 74-letniego kierowcę. Przystawili mu nóż do szyi. Mężczyzna został skrępowany, zakneblowany i wrzucony do bagażnika. Związanego taksówkarza wyrzucili z samochodu na Dolnym Śląsku i pojechali do Niemiec, a potem Holandii. Tam, aby zdobyć pieniądze okradli kobietę, za co zostali zatrzymani przez holenderską policję. Trafili do aresztu. Na przełomie lutego i marca J. został deportowany do Polski. H. - po wyjściu z holenderskiego aresztu - wrócił do Skoczowa. Niedługo po tym został zatrzymany. Wtedy też odnaleziono ciało taksówkarza. Żona ofiary zrezygnowała z roli oskarżyciela posiłkowego. Według niej oskarżeni zasłużyli na takie samo potraktowanie jak jej mąż. - Gdyby oni go jeszcze nie znali, ale Michał H. go dobrze znał. Jak oni go potraktowali? Pobili, wrzucili do bagażnika, a potem wyrzucili byle gdzie, jak worek śmieci. Taką krzywdę mu wyrządzili. On się ratował, prosił ich, żeby wzięli pieniądze, ale to było mało. On tak chciał żyć - mówiła płacząc żona ofiary. Jak informowały lokalne media, 74-letni mieszkaniec Skoczowa był najstarszym taksówkarzem w tym mieście. Sprawcom śmierci grozi 25 lat więzienia lub nawet dożywocie.