Policjanci rozpoczęli śledztwo dopiero w niedzielę po południu, kiedy martwego mężczyznę przypadkowo odkryła miejscowa kobieta. - Wezwany na miejsce lekarz sądowy stwierdził, że mężczyzna doznał poważnych obrażeń, które najprawdopodobniej spowodowane zostały przez osobę trzecią. Sekcja zwłok potwierdziła, że śmierć nastąpiła w wyniku krwotoku wywołanego uderzeniem w głowę - powiedziała rzecznik prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji Soňa Štětínská. Ponieważ mężczyzna był bezdomny i często sypiał w zrujnowanym domu, w pobliżu którego umarł, podejrzanym numer jeden został znajomy zmarłego - 67-letni właściciel sąsiedniego domu, który po kilku dniach przyznał się do winy. - Pod ciężarem materiału dowodowego w końcu wszystko nam powiedział - poinformowała Štětínská. - Mężczyzna został oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Nie chodziło o umyślne morderstwo, ale zabójstwo w afekcie - wytłumaczyła rzecznik. Policjanci odkryli, że pomiędzy mężczyznami od dłuższego czasu dochodziło do konfliktów. W sobotę znów się pokłócili, właściciel domu podniósł kilof i uderzył nim swojego znajomego, między innymi w głowę. Mężczyzna zmarł na miejscu. Ludzie, którzy znali sprawcę i ofiarę nie dziwią się zbytnio tragicznemu zakończeniu znajomości. - Obaj byli dziwakami, nadużywali alkoholu, natomiast właściciel domu był psychicznie niezrównoważony, wygadywał bzdury - powiedziała gazecie "Mlada Fronta Dnes" jedna z mieszkanek Wędryni. ER