Pociąg z Krakowa przyjechał do Katowic wypełniony po brzegi. - Okazało się, że po rezerwacji nie ma śladu, a przedziały zajęli inni pasażerowie - opowiadał jeden z rodziców, gdy weszli do wagonu. - Już w Katowicach widziałem, że ludzie leżeli na korytarzu. Kierownik pociągu enigmatycznie mówił, że powiesił karteczki, ale ludzie wsiedli - relacjonował pewien mężczyzna. Zbulwersowani rodzice wezwali policję. Później pojawiła się straż ochrony kolei. Ostatecznie dołączono do pociągu kolejny wagon. Skład miał już 1,5 godziny opóźnienia. Na tym jednak nie koniec. Identyczna sytuacja miała miejsce w Łodzi, gdzie o przedziały walczyła kolejna grupa młodzieży. Na domiar złego na trasie zepsuł się elektrowóz. Ostatecznie zamiast w południe dzieci ze Śląska dotarły nad morze wieczorem. Dzieci do ośrodka dotarły o godzinie 20. Podróż trwała zatem 24 godziny. Tyle jedzie się do Londynu autokarem. A wystarczyło zamknąć zarezerwowane przedziały lub sprzedać tyle biletów, ile pociąg ma miejsc. Wtedy jednak chyba koleje musiałyby zmienić nazwę, bo rozwinięcie skrótu PKP, czyli Pewnie Kiepsko Pojedziemy, straciłoby znaczenie.