Wystawa, której otwarcie zaplanowano na poniedziałkowe popołudnie w Miejskim Centrum Kultury, wpisuje się w obchody 66. rocznicy rozpoczęcia prześladowań Ślązaków w latach 1945-1948, określanych przez historyków jako Tragedia Górnośląska. Miniona niedziela - decyzją Sejmiku Woj. Śląskiego - po raz pierwszy była obchodzona jako Dzień Pamięci o tej tragedii. Mysłowicka wystawa to próba syntetycznego przedstawienia problemu deportacji, z naciskiem na wywózki z przemysłowej części Górnego Śląska. Jej autorzy, Kornelia Banaś i Robert Ciupa z katowickiego IPN, starali się przełamać stereotyp, ograniczający to zjawisko jedynie do deportacji górników. - Dlatego zaprezentowano szczegółowe informacje o zesłanych do sowieckich łagrów przedstawicielach innych zawodów, żołnierzach podziemia, kobietach czy artystach - wyjaśniła Monika Kobylańska z oddziału IPN w Katowicach. Na wystawie przedstawiono nie tylko fakty związane z internowaniem, wywózkami, pobytem w sowieckich łagrach, ale także mniej znane wydarzenia z lat późniejszych: poszukiwania zaginionych przez rodziny, ustalanie ich losów i miejsc pochówków. Wśród różnorodnych form ekspozycji są m.in. fotogramy, wielkoformatowe wydruki, kolorowe mapy i plansze. Dla uzmysłowienia warunków, w jakich przetrzymywano deportowanych, przygotowano również drewniane rekonstrukcje wagonu i baraku. Otwarcie wystawy poprzedzi pokaz filmu "Przemilczana tragedia". Prześladowania Ślązaków rozpoczęły się wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej pod koniec stycznia 1945 r. W wyniku represji deportowano do niewolniczej pracy w ZSRR od 20 do 90 tys. osób. Popełniano zbrodnie i szykanowano ludność cywilną. Czarną kartę w powojennej historii Górnego Śląska zapisał komunistyczny obóz Zgoda w Świętochłowicach, w którym zginęły ponad dwa tysiące ludzi. Do dziś historycy badają demograficzne, społeczne i gospodarcze skutki tej tragedii. Według współautorki wystawy, Kornelii Banaś, deportowani Górnoślązacy trafili do łagrów rozlokowanych na obszarze całego ZSRR. Największa grupa została zesłana do obozów pracy na Ukrainie, Syberii oraz w Kazachstanie. Innych wywieziono do Rosji, Turkmenii, Gruzji i na Białoruś. Najdalej położone były łagry na Kamczatce. We wszystkich obozach panowały skrajnie trudne warunki bytowe. Nieludzkim warunkom życia towarzyszyła wyniszczająca praca. Rodzaj wykonywanej pracy i wydajność decydowały o wielkości wydawanych racji żywnościowych. Niedożywienie prowadziło do wyniszczenia organizmu katorżników. Do chorób i osłabienia przyczyniały się również skrajne warunki klimatyczne, w jakich przyszło im żyć i pracować. Historyk z Uniwersytetu Śląskiego, prof. Ryszard Kaczmarek, ocenia, że wydarzenia ze stycznia 1945 roku są dla Górnoślązaków ważne nie tylko dlatego, że wówczas zakończyła się najstraszliwsza wojna w historii, ale także dlatego, że dla wielu mieszkańców tej ziemi nie był to wcale koniec tragedii. - Okazało się, że wyzwolenie nie jest końcem ludzkich dramatów, ponieważ spora część mieszkańców musiała udowadniać, że są Polakami albo podlegała represjom. To jest nieco inny typ pamięci, gdyż miastom Górnego Śląska udało się uniknąć tak ogromnych zniszczeń, jakich doświadczyły inne miasta w Polsce. Ta tragedia rozgrywała się raczej w sferze dramatów ludzkich - powiedział profesor. Historycy wskazują, że po wkroczeniu Armii Czerwonej można było zostać ofiarą tylko dlatego, że ktoś z rodziny został uznany za Niemca albo działał w ruchu oporu. Aż do 1989 r. publicznie nie mówiono i nie pisano o tych wydarzeniach, a w zbiorowej pamięci kreowano obraz tłumów ludzi, które wyszły na ulicę z biało-czerwonymi sztandarami. - To nie służyło budowaniu zdrowych podstaw w społeczeństwie. Jeżeli nie poznamy prawdy, jak to naprawdę wyglądało, będziemy rozpatrywać te wydarzenia w kontekście mitów, a nie prawdy historycznej - ocenia prof. Kaczmarek. Co roku na Górnym Śląsku środowiska naukowe, samorządowe, polityczne, młodzieżowe oraz różne stowarzyszenia organizują na przełomie stycznia i lutego przedsięwzięcia upamiętniające represje. W styczniu radni Sejmiku Woj. Śląskiego podjęli uchwałę oddającą hołd ofiarom reżimu komunistycznego. Zgodnie z przyjętą rezolucją ogłoszono Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej 1945 r. Będzie obchodzony co roku w ostatnią niedzielę stycznia. Pierwsze powroty deportowanych miały miejsce latem 1945 r. Pojedyncze osoby wracały jeszcze do połowy lat 50. Nie zawsze zwolnienie z obozu w ZSRR oznaczało powrót do rodzinnego domu. Część zwolnionych umierała z wycieńczenia i chorób w drodze powrotnej, część kierowano do obozów repatriacyjnych w sowieckiej strefie okupacyjnej w Niemczech (późniejsze NRD) lub do obozów pracy w Polsce (Jaworzno, Złotów, Mielęcin).