Wyrok z I instancji zaskarżyła zarówno obrona, która domaga się złagodzenia kary lub ponownego procesu, jak i prokuratura. W czwartek przed katowickim sądem apelacyjnym odbyła się kilkugodzinna rozprawa odwoławcza w tej sprawie; toczyła się z wyłączeniem jawności. Sąd odroczył ogłoszenie wyroku z uwagi na zawiłość sprawy. Do zbrodni doszło w sierpniu 2008 roku. Ciało 47-letniego proboszcza znaleziono na plebanii. Sprawca ukradł co najmniej 600 zł. Dawida M. zatrzymano po kilku dniach. Najpierw przyznał się do winy, potem się z tego wycofał. W śledztwie mówił o motywie osobistym swojego postępowania. Sąd I instancji odrzucił seksualny motyw zbrodni, uznając, że Dawid M. chciał proboszcza okraść. Wyjaśnienia oskarżonego, który twierdził, że napadł na księdza, by ukarać go za wcześniejsze molestowanie seksualne, sąd uznał za wymysł oskarżonego, "kompletną fikcję", przyjętą linię obrony. Proces przed częstochowskim sądem rozpoczął się w czerwcu 2009 r. Dawid M. dopuścił się zbrodni na trzy dni przed ukończeniem 18. roku życia. 25 lat więzienia, o co wnosił przed sądem I instancji prokurator, to najwyższa kara, jaką sąd mógłby mu wymierzyć. Sąd, orzekając karę 15 lat więzienia, zastrzegł, że o warunkowe zwolnienie oskarżony będzie mógł się ubiegać po 10 latach, a nie po odbyciu połowy kary. Jak wynika z ustaleń śledztwa i procesu, zabójstwo księdza nie było pierwszym przestępstwem Dawida M. W listopadzie 2007 r. wraz z innym byłym ministrantem ukradli 20 tys. zł z parafialnego sejfu. Zabrali klucze, kiedy ksiądz odprawiał mszę. Sprawa wyszła na jaw dopiero podczas śledztwa w sprawie zabójstwa, wcześniej nikt nie zgłosił przestępstwa. Sąd skazał Dawida za to na 1,5 roku więzienia. Jego kompan odpowiadał w osobnym procesie. Zrabowane pieniądze obaj wydali m.in. na telefon komórkowy, ubrania, przebywanie w lokalach. W sierpniu 2008 r. Dawid chciał po raz drugi okraść proboszcza, tym razem na własną rękę. Dzień, w którym doszło do przestępstwa nie był przypadkowy: Dawid potrzebował pieniędzy na zorganizowanie urodzin, spodziewał się dużej gotówki, bo w parafii zbierano pieniądze na poszkodowanych przez trąbę powietrzną - uznał sąd. Znał zwyczaje księdza, wiedział, że gdy zamyka garaż, zostawia otwarte drzwi do mieszkania. Właśnie wtedy zakradł się i ukrył wewnątrz. Z ustaleń postępowania wynika, że zamierzał ogłuszyć duchownego drzewcem flagi, potem skrępować i zakleić mu usta taśmą. Plan się nie powiódł, bo ksiądz zaczął się bronić i rozpoznał Dawida. Wtedy nastolatek użył noża, którym zadał duchownemu 35 ciosów. Uciekł, wyrzucając w lesie nóż, rękawiczki i taśmę klejącą.