Prokurator zażądał dla oskarżonego ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 1500 zł grzywny. Obrona wniosła o uniewinnienie. Według prokuratury inspektor C. miał wiarygodne informacje o korupcji przy przyjęciach do policji i nic z nimi nie zrobił. Emerytowany już oficer od początku śledztwa, a potem w trakcie procesu stanowczo nie zgadzał się z zarzutami. Sprawa zaczęła się od doniesienia Piotra M., który dwukrotnie bezskutecznie starał się o przyjęcie do policji. Za pośrednictwem znajomego - Leszka K. - dotarł do Adama G., który chwalił się znajomością z wysokim rangą oficerem śląskiego garnizonu. Za załatwienie pracy Piotr M. zapłacił Adamowi G. 7,5 tys. zł łapówki. Z ustaleń śledztwa wynika, że Adam G. i Leszek K. spotkali się z inspektorem C. Prosili o pomoc w przyjęciu znajomego do policji. Mirosław C. odmówił. Kiedy nieświadomy tego Piotr M. oblał kolejny egzamin, zwrócił się do Mirosława C. Powiedział, że mimo łapówki nie został przyjęty do pracy. Prosił inspektora, by załatwił mu zwrot gotówki. Zamiast poinformować o przestępstwie, C. miał prowadzić rozmowy na ten temat. Według śledczych, oficer posiadał wiarygodne informacje o oszustwie i płatnej protekcji, mimo to nie zgłosił sprawy organom ścigania, czym działał na szkodę pokrzywdzonego Piotra M. i interesu publicznego. Zdaniem prokuratury, C. powinien był polecić albo sam wszcząć postępowanie - wystarczyło, by sporządził notatkę ze spotkania z Piotrem M. i przesłał odpowiedniemu wydziałowi policji. Oskarżony nie przyznał się jednak do winy. Złożył wyjaśnienia, którym prokuratura nie dała wiary. Śledztwo przeciwko Leszkowi K. i Adamowi G. toczyło się odrębnie. Obaj zostali oskarżeni o płatną protekcję, w procesie przyznali się do winy, zostali skazani na karę półtora roku więzienia. Piotr M. nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej, bo sam powiadomił prokuraturę o korupcji.