W Cieszynie zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych obowiązuje od lat. Co prawda od czasu do czasu zdarzają się incydenty, bo ktoś złamie zakaz, ale straż miejska raczej nie ma większych problemów z pijakami. Co innego miejska policja z Czeskiego Cieszyna. Tam osoby raczące się tanim alkoholem pod sklepem albo na ławeczce w parku, to poważny problem. W dodatku, jak dowiedziała się "Codzienna", najczęściej to Polacy! Spotkać ich można w kilku miejscach. Jedno z nich znajduje się tuż za granicznym mostem Przyjaźni, przy małym sklepiku z monopolowym. Pijacy już od wczesnych godzin rannych siedzą na ławkach, raczą się wódką albo piwem, bywa, że zaczepiają przechodniów. - Dla nas to naprawdę duży kłopot - potwierdza burmistrz Czeskiego Cieszyna Vit Slovacek. Straż miejska nie może interweniować póki pijacy nie wszczynają awantur. Jeżeli tylko drinkują, są bezkarni. Czeskie prawo stoi po ich stronie. - W Polsce problem załatwiła ustawa. W Czechach uznano, że odgórne wprowadzenie zakazu spożywania alkoholu w miejscach publicznych byłoby ograniczeniem swobód obywatelskich i problem pozostawiono samorządom - mówi Vit Slovacek. Władze Czeskiego Cieszyna uznały, że jeżeli państwo nie chce rozwiązać problemu odgórnie, to sami muszą reagować, bo pijacy psują wizerunek miasta. Na ostatniej sesji radni przegłosowali uchwałę zakazującą spożywania alkoholu w miejscach publicznych. Przepis wchodzi w życie 15 października. Czeski Cieszyn będzie trzecim miastem w Republice, które zdecydowało się na taki krok. - Od poniedziałku policja i straż miejsca będą wystawiały mandaty za picie alkoholu w parkach i na ulicach - zapewnia burmistrz Czeskiego Cieszyna. Kary są surowe, mogą wynieść od 1 tys. do 30 tys. koron. Zakaz obowiązuje na ulicach, w parkach, skwerach, na placach zabaw oraz na przystankach autobusowych za wyjątkiem dni, kiedy miasto organizuje jakieś imprezy, np. Sylwestra na Rynku.