Po raz pierwszy w dotychczasowej praktyce pracy tego typu powypadkowych komisji, powoływanych przez nadzór górniczy, zajmie się ona nie tylko ustaleniem technicznych i organizacyjnych przyczyn wypadku, oceną akcji ratowniczej oraz sprawdzeniem, czy w kopalni nie doszło do nieprawidłowości, ale także wątkiem dotyczącym stanu zdrowia poszkodowanych. Może to posłużyć do oceny konieczności pomocy dla nich; nawet przez wiele lat. - W czasie dyskusji zrodziła się inicjatywa, by obok szeregu ekspertyz technicznych, przeprowadzić także ocenę warunków fizjologiczno-psychicznych poszkodowanych pracowników - powiedziała rzeczniczka WUG Jolanta Talarczyk. Na tej podstawie będzie można sformułować wskazówki dotyczące np. organizacji pracy w niebezpiecznych rejonach kopalń, ale także wnioski w sprawie podjęcia niezbędnych działań pomocowych. To ważne w sytuacji, kiedy poparzeni górnicy będą wymagali leczenia, wsparcia i opieki nie tylko krótko po wypadku, ale także w kolejnych latach. Dlatego istotne jest, aby również ten wątek znalazł się w oficjalnym raporcie. Przedstawiciele nadzoru górniczego podkreślają, że po wielu wcześniejszych katastrofach górniczych pomoc dla poszkodowanych była świadczona przez różne instytucje, jednak ten wątek z reguły nie był poruszany w raportach komisji powypadkowych. Analiza obrażeń odniesionych przez rannych ma także pomóc w określeniu, co w przyszłości można zrobić, by tego uniknąć. Podczas czwartkowego posiedzenia członkowie 23-osobowej komisji powołali trzy grupy robocze i zlecili ekspertyzy dotyczące trzech kluczowych kwestii: zagrożenia metanowego w rejonie wypadku, sposobu jego przewietrzania i systemu wentylacji oraz oceny przebiegu akcji ratowniczej. Poza ekspertyzą dotyczącą obrażeń górników, planowana jest też analiza używanych pod ziemią środków chemicznych (głównie klejów i materiałów izolacyjnych) pod kątem ich możliwego wpływu na zagrożenie pożarowe i metanowe. Przeanalizowane zostaną też warunki i organizacja pracy w kopalni, a także zagadnienia związane z czasem pracy górników. Zajmą się tym przedstawiciele Państwowej Inspekcji Pracy, którzy także są członkami specjalnej komisji. Niezależne śledztwo w sprawie wypadku prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Na razie nie ma mowy o przeprowadzeniu wizji lokalnej w objętym pożarem rejonie 820 m pod ziemią. Zostanie on odcięty od pozostałych wyrobisk dwiema tamami przeciwwybuchowymi; pozostanie zamknięty do czasu wygaśnięcia pożaru, w wyniku odcięcia dopływu tlenu. Może to potrwać nawet kilka miesięcy. Do tego czasu dostęp do chodnika będzie niemożliwy; nie ma też szans, by w wyrobisku pobrać próbki do badań. Gdy wejście do wyrobiska będzie już bezpieczne (nawet po wielu tygodniach), eksperci zamierzają tam wejść i przeprowadzić wizję. Może ona - gdy w chodniku pobrane zostaną próbki - dać odpowiedź na pytanie, gdzie dokładnie zapalił się metan. W czwartek eksperci podtrzymali wcześniejsze przypuszczenia, że w kopalni doszło do zapalenia, a nie wybuchu metanu. Zapalenie różni się od eksplozji tym, że nie rodzi skutków dynamicznych, m.in. podmuchu. Metan prawdopodobnie zapalił się w tzw. zrobach ściany, czyli miejscach po eksploatacji węgla. Przedmiotem ustaleń będzie, co było inicjałem zapłonu - mogły to być urządzenia, choć nie można wykluczyć także wpływu używanych pod ziemią chemikaliów. Tej sprawie poświęcona będzie jedna z ekspertyz. Inicjałem wybuchu mogłoby też być użycie pod ziemią otwartego ognia albo materiałów wybuchowych - to też będzie sprawdzane. Do zapalania metanu 820 m pod ziemią w kopalni "Krupiński" w Suszcu koło Pszczyny doszło przed tygodniem. W strefie zagrożenia było 32 górników. Jeden z nich zginął, podobnie jak dwaj ratownicy, którzy spieszyli poszkodowanym z pomocą. Ciało drugiego z nich odnaleziono dopiero w czwartek, po tygodniu nieprzerwanej akcji. 11 górników trafiło do szpitali: dwaj już wyszli, dziewięciu innych leczonych jest w siemianowickiej oparzeniówce. W czwartek odwiedzi ich premier Donald Tusk. Po raz kolejny komisja WUG zbierze się 15 czerwca. Wcześniej pracować będą zespoły robocze.