Okoliczności wypadku do końca września wyjaśni specjalna komisja, powołana przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego (WUG). Eksperci mają przede wszystkim sprawdzić, co dało iskrę, która zapaliła metan. Mógł to być np. niewielki, szczelinowy pożar w tzw. zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla, tarcie skał, tzw. prądy błądzące czy zapalenie papierosa. Wybuch nie nastąpił w chodniku, gdzie stali górnicy, ale najpewniej w zrobach ściany. W chwili wypadku przy ścianie 900 metrów pod ziemią nie było wydobycia węgla, bo wcześniej zepsuł się taśmociąg. 32 osoby pracowały przy naprawie i konserwacji urządzeń. Czujniki metanu i tlenku węgla nie wykazywały zwiększonych stężeń tych gazów. Nagle nastąpił wybuch. Górników zabiły i raniły: ogień, sięgająca kilkuset stopni temperatura i silny podmuch. Zasadniczą część akcji ratowniczej zakończono w czwartek ok. 10.00. Zginęli dwaj pracownicy kopalni i dwaj z Zakładu Odmetanowania Kopalń. Jak oceniają lekarze, jedna osoba, przebywająca w szpitalu w Jastrzębiu Zdroju, jest w stanie krytycznym, trzy - w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich - w bardzo ciężkim, rokowania co do stanu zdrowia trzech kolejnych pacjentów są niepewne (lekarze badają, czy mają oni poparzone również drogi oddechowe, co może znacząco komplikować leczenie), 12 innych osób, dotkniętych potłuczeniami i złamaniami, jest w dobrym stanie. Rannych odwiedził w szpitalach wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak, który na miejscu w kopalni zapoznał się z okolicznościami wypadku i przebiegiem akcji ratowniczej. W imieniu rządu złożył kondolencje rodzinom ofiar i zapewnił, że rząd robi wszystko, aby leczenie rannych przebiegło sprawnie, a rodziny poszkodowanych otrzymały niezbędną pomoc. Podziękował też ratownikom i instytucjom za udział w akcji. Pomoc, także w razie potrzeby materialną, dla rodzin ofiar, zapowiedział również samorząd Jastrzębia Zdroju. Bliskimi poszkodowanych zajęli się psychologowie, terapia psychologiczna ma objąć także dzieci. W mieście ogłoszono żałobę do południa w najbliższą sobotę. O odwołanie imprez masowych w regionie zaapelował też wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. Poszkodowanym oraz rodzinom ofiar tragedii w kopalni pomocy udzieli ZUS. Jak podano w komunikacie, jego rybnicki oddział wesprze ich w załatwieniu wszelkich formalności związanych z uzyskaniem należnych świadczeń, zarówno krótkoterminowych, jak i emerytalno-rentowych. W terenowych jednostkach ZUS w pobliżu miejsca tragedii uruchomione zostały specjalne stanowiska do obsługi tych osób. Przy ścianie, gdzie doszło do tragedii, obowiązywała trzecia w czterostopniowej skali kategoria zagrożenia metanowego, monitoring nie wskazywał też na zagrożenie pożarowe. W polskich kopalniach z pokładów metanowych wydobywa się ok. 80 proc. węgla. 44 proc. wydobycia pochodzi z miejsc zaliczanych do czwartej, najwyższej kategorii zagrożenia. Za najbardziej narażone na tego typu zjawiska uznaje się zakłady Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w tym "Borynię". Zwiększające się wydzielanie metanu w kopalniach wiąże się z eksploatowaniem pokładów węgla położonych coraz głębiej. Co roku średnia głębokość eksploatacji w polskim górnictwie zwiększa się średnio o 8 m. Zagrożenie metanowe rośnie wraz z głębokością eksploatacji, gaz jest też pod większym ciśnieniem. Jak powiedział główny specjalista w departamencie górnictwa Wyższego Urzędu Górniczego, Andrzej Respondek, w latach 1990?2007 w polskim górnictwie miało miejsce 26 przypadków zapalenia metanu. Najczęstszą przyczyną były iskry pojawiające się podczas urabiania kombajnem - 9 przypadków. W "Boryni" z całą pewnością tak nie było, bo kombajn ani żadne inne urządzenia nie pracowały. Wykonywano wiercenia, ale korzystając z urządzeń hydraulicznych. W piątek w kopalni ponownie zbierze się zespół ds. zagrożeń, który przeanalizuje sytuację i zdecyduje o dalszych działaniach. Ruch ściany jest wstrzymany, pozostała część kopalni pracuje normalnie. Eksperci chcą jak najszybciej przeprowadzić w miejscu wypadku wizję lokalną. Na razie nie wiadomo, kiedy będzie to możliwe.