Wstępne ustalenia dotyczące wypadku przedstawiła w sobotę rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, Jolanta Talarczyk. Do tragedii doszło 840 metrów pod ziemią. Kontrolujący urabianą kombajnem górniczym ścianę wydobywczą sztygar zmianowy został uderzony w klatkę piersiową bryłą węgla, która spadła z przenośnika transportującego urobek. - Sztygar przewrócił się i zmarł po około dwóch godzinach na skutek odniesionych obrażeń. Nie było bezpośrednich świadków tego wypadku - poinformowała rzeczniczka. Ze statystyk wynika, że osoby dozoru, a taką jest sztygar, stosunkowo rzadko padają ofiarą podziemnych wypadków. Jak dotąd nic nie wskazuje, aby sztygar mógł naruszyć przepisy; w chwili wypadku znajdował się w miejscu, gdzie - zgodnie z obowiązującymi procedurami - mógł przebywać. Zmarły górnik był żonaty. Osierocił jedno dziecko. Był doświadczonym pracownikiem - w kopalni "Bielszowice" pracował od 16 lat. Wypadek w Rudzie Śląskiej był pierwszym w tym roku śmiertelnym wypadkiem w górnictwie węgla kamiennego. Kilka dni temu dwaj górnicy zginęli w kopalni "Rudna" w zagłębiu miedziowym, w styczniu zginął pracownik górnictwa nafty i gazu. W ostatnich latach kopalnia "Bielszowice" należała do najbardziej niebezpiecznych polskich kopalń. Dochodziło tam m.in. do wstrząsów górotworu, a wcześniej także do zapalenia metanu. Według danych Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, w ubiegłym roku w polskim górnictwie zginęło 38 osób, z czego 36 w kopalniach węgla kamiennego; najwięcej - aż 20 - w katastrofie w kopalni "Wujek-Śląsk". 50 górników odniosło ciężkie obrażenia, z czego 44 w kopalniach węgla. Ogółem doszło do 3518 rozmaitych wypadków, w tym 2799 w górnictwie węgla kamiennego. W tym roku, do końca stycznia, w górnictwie doszło do 285 różnych wypadków, z czego 154 w kopalniach węgla kamiennego. Kilka osób zostało ciężko rannych.