Grotołaz spadł na dno studni wejściowej Jaskini Koralowej. - Akcja zakończyła się późną nocą, brało w niej udział 12 ratowników - podał rzecznik Grupy Jurajskiej GOPR Piotr van der Coghen. - Mężczyzna doznał tłuczonych ran głowy i wstrząsu mózgu. Ratownicy wyciągnęli rannego w specjalistycznych noszach na linach i przekazali zespołowi karetki z Częstochowy, który przewiózł go do szpitala - powiedział van der Coghen. Do wypadku doszło w środę wieczorem. Mężczyzna wybrał się do jaskini wraz trójką znajomych. Jedna z tych osób została na zewnątrz. Dwie kobiety w wieku 25 i 30 lat, które ratownicy wyciągnęli jaskini, były zmarznięte i przerażone, ale bez obrażeń. Choć szczegółowe okoliczności wypadku zbadają biegli z GOPR, wszystko wskazuje na to, że przyczyną było rozwiązanie się liny, na której grotołazi zjeżdżali do jaskimi. - Ci ludzie mieli podwójne szczęście. Po pierwsze szczęście miał 36-latek, że po upadku z takiej wysokości nie doznał poważniejszych obrażeń. Po drugie - że lina rozwiązała się gdy na dół schodził trzeci z czwórki grotołazów. Wtedy nie miałby kto powiadomić nas o wypadku - ci ludzie zostaliby na dole z liną w ręku - podkreślił rzecznik Grupy Jurajskiej GOPR. Jak dodał van der Coghen, grotołazi byli bez kasków, mieli bardzo mało sprzętu do taternictwa jaskiniowego i wyglądali na amatorów. Nie są zrzeszeni w żadnym z klubów speleologicznych.