Do pożaru doszło w kwietniu w komunalnej kamienicy parterowej z użytkowym poddaszem. Świadkowie mówili, że poprzedziła go detonacja. Zdaniem mieszkańców, jeden z sąsiadów - Andrzej K., wielokrotnie odgrażał się, iż "wysadzi dom w powietrze". Krótko przed detonacją widzieli go z butlą gazową. W pożarze nikt nie został poszkodowany. Bez dachu nad głową zostało jednak 15 osób, w tym rodziny z dziećmi. Budynek nie nadaje się do zamieszkania. Poszkodowani pierwszą noc spędzili u rodzin, później miasto zaoferowało im inne mieszkania. Wszyscy poszkodowani skorzystali z tej możliwości i przyjęli zaproponowane lokale. Otrzymali też pomoc finansową od samorządu. Mężczyzna, który jest podejrzany o zdetonowanie butli i wywołanie pożaru, trafił w ręce policji następnego dnia. We krwi miał niemal 2 prom. alkoholu. Gdy wytrzeźwiał, stanął przed prokuratorem. Usłyszał zarzut spowodowania - poprzez wywołanie eksplozji - katastrofy zagrażającej życiu wielu osób. Został aresztowany. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że pożar powstał nieumyślnie. Mężczyźnie grozi kara od roku do 10 lat więzienia.