W środę wieczorem w Szczyrku (woj. śląskie) doszło do wybuchu gazu w domu jednorodzinnym. Z informacji straży pożarnej wynika, że w domu prawdopodobnie mieszkało dziewięć osób. Wiadomo, że jedna z nich była w czasie wybuchu w pracy. Trwają poszukiwania pozostałych ośmiu osób. Akcji ratunkowej nie ułatwia pojawiający się na miejscu ogień i ogromne zadymienie. Budynek całkowicie się zawalił Śląski komendant wojewódzki PSP, nadbryg. Jacek Kleszczewski, poinformował media, że straż pożarna dostała zgłoszenie o zdarzeniu około godz. 18.26. "Po dojeździe na miejsce okazało się, że budynek trzykondygnacyjny jest cały zniszczony, trwa pożar, trzy okoliczne budynki są uszkodzone. Na tę chwilę nasze działania skupiają się na tym, żebym dogasić pożar i w międzyczasie odgruzowujemy miejsce, żeby znaleźć potencjalne ofiary. Oczywiście szukamy żywych" - powiedział. Pytany, ile osób jest poszukiwanych, Kleszczewski odparł, że z karty meldunkowej oceniono, że jest to osiem osób. "Ale cały czas weryfikujemy tę informację. Na tę chwilę szukamy ośmiu osób" - dodał. Podkreślił też, na miejscu są dwa wyszkolone do poszukiwań psy, które jeszcze nie mogą wejść na miejsce zdarzenia, gdzie wciąż trwa pożar. Na miejscu 100 strażaków Na miejscu jest obecnie stu strażaków, zarówno zawodowych, jak i ochotników. "Na tę chwilę mamy 100 strażaków, 36 zastępów" - przekazał nadbryg. Kleszczewski, dodając, że planowane są podmiany ludzi. "Każdy element budynku musimy ręcznie wydobyć i odrzucić dalej, żeby cegła po cegle przeszukać i upewnić się, że nikogo już w środku nie ma" - tłumaczył. "Użyliśmy geofonu, sprzęt nie stwierdził, nie wskazał nam miejsca, gdzie może znajdować się jakaś osoba. Natomiast cały czas używamy wszelkiego innego specjalistycznego sprzętu, kamery wziernikowej" - wyjaśnił Kleszczewski. Dodał, że za pomocą kamery strażacy zaglądają do gruzowiska, by w razie potrzeby w konkretne miejsce skierować pomoc. Trwa wyścig z czasem Pytany o to, czy wśród poszukiwanych są dzieci, strażak odparł, że o tym informować będzie policja. "Największą trudnością jest czas, bo jest zimno. Bardzo się spieszymy" - podkreślił. Jak dodał, ze względu na zagęszczenie budynków wspomaganie się ciężkim sprzętem jest utrudnione. Wojewoda śląski: Strażacy walczą z każdą minutą "Trzy kondygnacyjny budynek w zasadzie doszczętnie jest zniszczony. Tam cały czas jeszcze jest ogień, bardzo zadymione pomieszczenia" - relacjonował wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, który przyjechał w nocy na miejsce wybuchu. Jak dodał, strażacy "walczą z każdą minutą o życie ewentualnych mieszkańców tej kamienicy". "Można powiedzieć na tę chwilę, że prawdopodobnie w mieszkaniu znajdowało się osiem osób. Mamy nadzieję, że te osoby albo znajdą się żywe poza kamienicą, albo zostaną uratowane przez strażaków" - powiedział. Wojewoda przekazał, że "operacyjnie jest to bardzo trudne przedsięwzięcie, właśnie z uwagi na zadymienie i na znajdujące się ewentualne osoby w kamienicy". "Dążymy do tego, żeby naprawdę do tych osób dotrzeć jak najszybciej, przy użyciu specjalistycznego sprzętu, ale przede wszystkim przy pomocy pracy rąk Państwowej Straży Pożarnej" - powiedział. Powodem wybuchu przewiercenie gazociągu? Rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa Artur Michniewicz poinformował, że prawdopodobnym powodem wybuchu gazu w Szczyrku było przewiercenie gazociągu podczas robót wykonywanych przez zewnętrzną firmę. "Na miejscu wybuchu znajdował się sprzęt do wykonywania prac tego typu. Nasze stacje pomiarowe zarejestrowały skoki ciśnienia gazu, które występują w czasie uszkodzeń linii gazowych. Jednak o szczegółowych przyczynach wybuchu będziemy mogli mówić, gdy dostaniemy się na miejsce" - podkreślił Michniewicz. "Usłyszałam taki huk, że nie wiedziałam, co się dzieje" Świadkowie mówią, że huk był tak duży, że można go było usłyszeć wiele kilometrów od miejsca zdarzenia. "Mieszkam może kilometr stąd. Usłyszałam taki huk, że nie wiedziałam, co się dzieje. Nagle słyszę, że jadą strażacy na sygnale, jedni za drugimi. Znam ludzi, którzy tam mieszkają. To ludzie w średnim wieku z dziećmi" - powiedziała mieszkanka Szczyrku. Dwie i pół godziny po wybuchu w całej okolicy czuć swąd pożaru. Burmistrz Szczyrku: Takiej tragedii nie pamiętam "Takiej tragedii nie pamiętam. To prawie moi sąsiedzi. Wierzę głęboko, że wszystko dobrze się skończy. Trzeba czekać z nadzieją" - powiedział późnym wieczorem burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy, który jest na miejscu wybuchu. "Głęboko wierzę, że mimo tego dramatu finał będzie pozytywny" - powiedział łamiącym się głosem samorządowiec, wyrażając nadzieję, że nikt w wybuchu nie zginął. Burmistrz dodał, że w miejscu tragedii były prowadzone prace przy zasilaniu energetycznym. Linia przebiega wzdłuż gazociągu. Samorządowiec powiedział, że trwa odgruzowywanie. Na miejscu ratownikom dają się we znaki kłęby dymu. "Ze swojej strony zabezpieczamy, żeby służby miały ciepły posiłek i napoje. Jest przygotowany ciężki sprzęt, który wjedzie, gdy tylko będzie taka możliwość. Jest koparka, samochody ciężarowe. Akcja potrwa przynajmniej do rana. Dziękuję wszystkim w Szczyrku, którzy się zaangażowali. Widać ogromną solidarność w tej tragedii" - powiedział burmistrz. Jak informuje "Dziennik Zachodni", restauracje i hotele na terenie Szczyrku oferują pomoc po dramatycznych wydarzeniach. Dowożą na miejsce jedzenie i napoje, za darmo. Część miasta odcięta od dostaw gazu Burmistrz miasta przekazał również, że część kurortu jest teraz odcięta od dostaw gazu. "Rozmawiałem z dyrektorem ze spółki gazowniczej. Powiedział, że jutro po południu zostaną przywrócone" - dodał. Nieprzejezdna jest droga wojewódzka 942, która przebiega przez Szczyrk. Morawiecki: Wszystkie siły zaangażowane "Wszystkie możliwe siły są zaangażowane w ratowanie ludzkiego życia i zdrowia po wybuchu gazu w Szczyrku. Jestem w stałym kontakcie z Wojewodą Wieczorkiem, który jest obecny na miejscu. Moje myśli są z bliskimi poszkodowanych, wszystkim zostanie udzielona niezbędna pomoc" - napisał w nocy na Twitterze premier Morawiecki.