O zakończeniu postępowania w sprawach dwóch głośnych w ubiegłym roku wypadków górniczych poinformował w środę dyrektor departamentu warunków pracy Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach, Janusz Malinga. Przedstawiciele nadzoru górniczego nie mają wątpliwości, że do wypadku w kopalni Jas-Mos, gdzie 16 sierpnia 600 m pod ziemią doszło do wykolejenia podziemnej kolejki i śmierci dwóch górników, przyczyniły się ludzkie błędy i zaniedbania. - Postępowanie wykazało bardzo dużo nieprawidłowości, zarówno ze strony osób dozoru jak i pracowników obsługujących kolejkę oraz serwisanta, który nie przekazał informacji o jej złym stanie technicznym - powiedział dyrektor. Inspektorzy ustalili, że - wbrew przepisom - kolejką spągową (spąg to spód wyrobiska - przyp. red.) do przewozu materiałów jeździli także ludzie, za wiedzą osób dozoru - tak było również feralnego dnia. Stan kolejki był fatalny, miała m.in. niesprawne hamulce. Osoby dozoru tolerowały te nieprawidłowości. Nadzór górniczy zapowiada sankcje wobec winnych zaniedbań. - W najbliższych dniach wydane zostaną decyzje o zastosowaniu sankcji wobec szerokiego grona osób, odpowiedzialnych za naruszenie przepisów - zapowiedział dyr. Malinga. Nieoficjalnie przedstawiciele nadzoru górniczego mówią o grupie nawet ok. 20 osób. Najbardziej dotkliwe sankcje, jakie może zastosować nadzór, to zakaz pełnienia określonych funkcji w kopalni do dwóch lat. Może też nałożyć, m.in. mandaty i skierować wnioski do sądu. Nie było natomiast nieprawidłowości - uznał Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku - w kopalni Rydułtowy (część kopalni Rydułtowy-Anna), gdzie 21 października ubiegłego roku, po wstrząsie górotworu nastąpił zawał skał w nowodrążonym chodniku ponad tysiąc metrów pod ziemią. Jeden górnik zginął, trzech udało się uratować. Akcja ratownicza trwała całą noc. - W tej kopalni nie dopatrzono się naruszenia przepisów górniczych. Do wypadku przyczyniły się naturalne występujące tam warunki, m.in. duża głębokość prowadzenia robót (1080 m) oraz skomplikowana budowa geologiczna złoża - ocenił dyrektor. Badania wykazały, że w tym rejonie znajdują się m.in. liczne warstwy piaskowca, który ma tendencję do kumulowania energii. Także krawędzie wyżej położonych, wyeksploatowanych już pokładów węgla, sprzyjają nierównomiernemu rozkładowi naprężeń w górotworze, co przyczynia się do wstrząsów. Eksperci uznali więc, że tąpnięcie było efektem naturalnych czynników. Ze względu na stwierdzone zagrożenie nadzór górniczy zakazał dalszej eksploatacji w tym rejonie kopalni Rydułtowy. Oznacza to nie tylko niemożność powrotu do wydobycia węgla ze znajdującej się tam ściany wydobywczej, ale też zakaz uruchomienia nowych ścian w tym rejonie, co było planowane. Przedstawiciele Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia, deklarowali wcześniej, że będą udostępniać do eksploatacji złoża w innych rejonach - tam gdzie pozwolą na to warunki i gdzie będzie to opłacalne. W ubiegłym roku w polskim górnictwie zginęły 24 osoby, w tym 15 w kopalniach węgla kamiennego, osiem w kopalniach rud miedzi, a jeden w górnictwie nafty i gazu. Rok wcześniej śmiertelnych ofiar górniczej pracy było 38 (36 w kopalniach węgla). W tym roku zginęły już trzy osoby - wszystkie w kopalniach węgla kamiennego.