Decyzja o ewakuacji zapadła w czwartek po intensywnych opadach deszczu. Woda spływająca z gór szybko zapełniła niewielki zbiornik. "Zaobserwowaliśmy w czwartek bardzo szybki, niekontrolowany przybór wody w zbiorniku, który nie jest jeszcze oddany do użytkowania. (...) Cały czas trwają badania, czy może być eksploatowany, czy też nie" - powiedział wójt Wilkowic. Lustro wody w ciągu zaledwie kilku godzin podniosło się o ponad 2 metry. "W tym momencie zbiornik już bardziej nie może się napełnić. Woda przelewa się już przez szyb wieżowy" - powiedział samorządowiec. "Możliwa jest katastrofa budowlana" Zdaniem Janusza Zemanka, zbiornik ma wiele wad. "Dziś pojawiły się już dość duże namoczenia w koronie zapory. Niestety, pojawiły się też odcieki, które niosą ze sobą ładunek, z jakiego zbudowano koronę. Może to oznaczać, iż możliwa jest katastrofa budowlana. Nie jestem ekspertem, jednak Wody Polskie stwierdziły, ze zagrożenie jest realne" - uzasadniał decyzję wójt Zemanek. Wójt poinformował, że dopływ wody do zapory wynosi obecnie 3,5 metra sześciennego na sekundę, tymczasem odpływ to tylko dwie rury na dnie, które powinny być przynajmniej dwa razy większe, żeby zbiornik był sterowny. "On się w niekontrolowany sposób napełnia, a po napełnieniu nadmiar wypływa jedynie przez szyb wieżowy" - wyjaśnił. Wójt wskazał też, że ogromnym problemem jest sama zapora. "Zdaniem Wód Polskich zbiornik nie ma stabilnej korony. Nie ma ona rdzenia. (...)" - dodał. "Zagrożenie bardzo poważne" W czwartek w gminie zebrał się sztab kryzysowy, który podjął decyzję o natychmiastowej ewakuacji mieszkańców. "Mieszkańców wskazanych gospodarstw domowych prosimy o zabezpieczenie najcenniejszych rzeczy oraz niezwłoczną ewakuację ze swoich domostw. Zagrożenie uznać można za bardzo poważne!" - głosiło wydane ostrzeżenie. Funkcjonariusze policji i Straży Gminnej odwiedzili mieszkańców zagrożonych domów, informując o zagrożeniu. Samorząd zaoferował im tymczasowe schronienie. W czwartek wieczorem tylko jeden mężczyzna zdecydował się skorzystać z propozycji gminy. "Przyszli policjanci i strażnicy, którzy mieli listę osób objętych akcją. Koryto rzeki jest blisko mojego domu. Górski potok ma to do siebie, że fala uderzeniowa jest wielka. Niczego nie da się obronić. Człowiek musi się troszczyć o życie. Zdecydowałem się, bo to jednak strach" - mówił pan Jan. Wójt Wilkowic: Nikogo nie można zmusić do ewakuacji Część mieszkańców spędzi noc u rodzin. Są jednak i tacy, którzy postanowili zostać. "Przecież gminą rządzą światli ludzie. Od lat wiadomo, że ta zapora to bubel. Co zrobiono, żeby to zmienić? Nic. Bubel nadal jest. Nigdzie nie idę" - powiedział pan Stanisław. "Gdyby ta woda poszła, to trafi po drodze na mój dom. W tej chwili jeszcze się nie ewakuowaliśmy. Sytuacja jest dość groźna, bo napływa do nas też woda z lasu. Strażacy już u nas pompowali" - powiedziała młoda mieszkanka Wilkowic. Zdaniem wójta, nikogo nie można zmusić do ewakuacji. "Większość opuściła domy. Jedna osoba, przykuta do łóżka, została przewieziona do zakładu opieki. Siedem osób postanowiło pozostać w swoich domach. Deklarują, że opuszczą je, jeśli zajdzie taka potrzeba. Mamy ich numeru telefonów. Jeśli sytuacja się pogorszy, będziemy informowali SMS-em, by jak najszybciej opuścili domy" - powiedział wójt Wilkowic. Samorządowiec dodał, że gdyby doszło do poważnej sytuacji, zabrzmią syreny, a także dzwony kościelne. "Dziś nie każdy reaguje na syreny, bo ciągle je słychać" - powiedział Zemanek. W czwartek, po tym jak media nagłośniły sprawę zagrożenia, liczni gapie przez cały dzień przychodzili w okolice zapory, by popatrzeć. "Szczerze mówiąc, nie obawiam się, że tama pęknie. Myślę, że gmina działa odpowiedzialnie i zwyczajnie próbuje zapobiec zdarzeniu" - powiedział pan Ryszard. Są i tacy, którzy uważają jednak zagrożenie za realne. Problematyczna zapora O zagrożeniu zniszczenia tamy rozmawiano m.in. na czwartkowej odprawie służb w związku z sytuacją pogodową na południu województwa śląskiego. Sytuację opisywał szef wojewódzkiej straży pożarnej nadbryg. Jacek Kleszczewski. Określił ją mianem najpoważniejszego problemu w regionie. Jego wypowiedź miała jednak uspakajający wydźwięk. "Monitorujemy sytuację. Wypompowywana jest woda ze zbiornika, żeby zapora wytrzymała. Na tę chwilę zagrożenia nie ma. W zależności od rozwoju sytuacji będziemy podejmowali kolejne kroki" - raportował szef śląskich strażaków ministrowi Joachimowi Brudzińskiemu. "Wydaje się, że nie ma bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia i życia oraz mienia mieszkańców, ale wedle zasady 'strzeżonego Pan Bóg strzeże' proszę, aby służby na tę gminę zwróciły uwagę. (...) Moje jasne zalecenie do komendanta wojewódzkiego PSP, pozostałych służb, aby w pełnej współpracy z wójtem i starostą służyli pomocą przy ewakuacji, jeśli będzie taka konieczność" - powiedział podczas odprawy Brudziński. Wójt Wilkowic Janusz Zemanek w czwartek wieczorem powiedział, że na razie lustro wody pozostaje na niemal stałym poziomie. "Wahania są niewielkie. Cała woda odpływa szybem wieżowym. Ściągnęliśmy większe pompy. Sytuacja wciąż jest trudna, bo napływ jest duży. Wciąż pada" - podkreślił. Budowa zapory w Wilkowicach rozpoczęła się w 2013 r. Jak podkreślił wójt, od samego początku są z nią problemy. Nigdy nie została formalnie oddana do użytku.