Podczas briefingu po poniedziałkowym posiedzeniu Wojewódzkiego Sztabu Kryzysowego w Katowicach wojewoda powiedział też, że z dotychczasowych analiz wynika, że stan niektórych wałów w woj. śląskim, zwłaszcza w rejonie Częstochowy, był "opłakany". Podsumowując dotychczasowe działania przeciwpowodziowe w regionie Łukaszczyk ocenił, że wszystkie służby pracujące przy powodzi - poza drobnymi uchybieniami - działają w sposób skoordynowany i sprawny. Podkreślił też, że nie nastąpił jeszcze koniec akcji. - Sytuacja nadal jest alarmowa. To nie jest odbój - wskazał. Jak wyjaśnił, prognozy IMGW zapowiadają w nadchodzącym tygodniu utrzymujące się do niedzieli opady w zlewni Wisły i Soły rzędu 10 mm na dobę. Dlatego odbudowano już rezerwy powodziowe, przede wszystkim na największym zbiorniku w regionie, czyli w Goczałkowicach. Jego obecna rezerwa wynosi 47 mln m sześc. wody, przy nominalnej 45 mln m sześc. Odbudowywane są też rezerwy w pozostałych rezerwuarach, woda w tym celu zrzucana jest jeszcze z trzech mniejszych zbiorników. Na polecenie wojewody Śląski Zarząd Melioracji i Inwestycji Rolnych naprawia też w trybie pilnym sześć uszkodzonych w ostatnich dniach wałów przeciwpowodziowych na Gostynce i Wiśle. Łukaszczyk przypomniał o kategorycznym zakazie wstępu kogokolwiek poza uprawnionymi służbami na wały. - Te wały są jak gąbka. Ziemia jest tak nasączona, że często wały grożą rozpadnięciem się, a szczególnie dotyczy to odcinków w pobliżu istniejących uszkodzeń - wskazał. Pytany o stan przygotowań do powodzi wojewoda wskazał, że jednoznacznie nie da się jeszcze tego ocenić. Przygotowywany jest bilans działań wykonanych w poprzednich latach przez regionalne zarządy gospodarki wodnej oraz śląski zarząd melioracji i inwestycji rolnych. Bilans ma być gotowy do końca tygodnia. Łukaszczyk podkreślił, że sprawdził się polder Buków, który obronił przed falą powodziową na Odrze Racibórz. - To zadziałało. Natomiast brak suchego zbiornika retencyjnego Racibórz Dolny - skutki mamy grubo poniżej Raciborza. Tutaj potrzeba szybkich działań i regulacji prawnych - wskazał. Zaznaczył też, że stan wałów w niektórych obszarach był "naganny". - Ten stan z lat 70. i 80., a obecny, nie uległ jakiejś gwałtownej poprawie. Szczególnie dotyczy to obszaru częstochowskiego, w głównej mierze rzeki Warty - ten stan był opłakany - mówił Łukaszczyk dodając, że opinia ta jest efektem jego odwiedzin w terenie, a także relacji miejscowych samorządowców i - przede wszystkim - mieszkańców. Wojewoda ponowił w poniedziałek swój apel do firm z regionu, zwłaszcza spółek węglowych, które posiadają wysokowydajne pompy - elektryczne i spalinowe - aby pilnie udostępniły ten sprzęt do akcji ratowania mienia i terenów dotkniętych powodzią. Chodzi nie tylko o woj. śląskie, ale też inne regiony kraju. Śląski komendant straży pożarnej nadbrygadier Marek Rączka poinformował, że w całym regionie pracuje obecnie 50 wysokowydajnych pomp - mogących pompować powyżej 6 tys. litrów wody na minutę - oraz 230 zwykłych, czyli o wydajności od 1 tys. do 3 tys. litrów na minutę. Polskich strażaków wspomagają w regionie cztery zespoły z wydajnymi pompami z Czech i trzy z Niemiec. Jak zaznaczył strażak, chociaż rozumie zniecierpliwienie mieszkańców terenów, na których utrzymują się rozlewiska, często układ zalanych terenów powoduje, że znacznie wydajniejsze niż stosowanie pomp, jest opracowanie odpowiedniego rozwiązania grawitacyjnego - poprzez udrożnienie ujść wody lub ich wykonanie. - Wymaga to cierpliwości. Jest tego tyle na terenie województwa, że jeżeli będą jakieś nowe pompy, na pewno je przyjmiemy. Jeśli nie będzie nowych opadów, to kwestia 2-3 dni, by w dużej mierze wyciągnąć z wody te budynki, które stoją w wodzie. (...) Pompy są dowożone do wypompowania wody z najistotniejszych miejsc - dróg i zalanych obiektów - wyjaśniał Rączka. Łukaszczyk podczas briefingu zdementował też informacje o szabrownictwie mienia pozostawionego w zalanych domach przez ewakuujących się mieszkańców. Jak zaznaczył zastępca komendanta śląskiej policji młodszy inspektor Jarosław Szymczyk, dotąd policjanci nie odnotowali w woj. śląskim ani jednego takiego przypadku.