Dotąd miejsce katastrofy odwiedziło pięć grup specjalistów. W piątek od rana do późnego popołudnia 1050 metrów pod ziemią pracowali specjaliści w zakresie energomechaniki, nieco krócej w miejscu katastrofy przebywali członkowie specjalnej komisji powołanej dla zbadania przyczyn tragedii przez prezesa Wyższego Urzędu Górniczego (WUG). Jak poinformował w piątek rzecznik WUG Krzysztof Król, żadna z ekip specjalistów nie była na razie w stanie określić miejsca, w którym mógł nastąpić zapłon metanu. Eksperci będą teraz analizować i zestawiać swoje obserwacje, co razem z ekspertyzami pobranych próbek i zabezpieczonego sprzętu - powinno pozwolić na wyciągnięcie wniosków. Dwie grupy specjalistów energomaszynowców - 12- i 7-osobowa - sprawdzały od piątkowego poranka wszelkie przewody i urządzenia elektryczne. Jedna pracowała w rejonie ściany wydobywczej, druga oglądała drogi wentylacyjne. Według informacji Króla, eksperci przyglądali się ok. 40 urządzeniom. Część sprzętu została wywieziona na powierzchnię. - Nie można w tym momencie podejrzewać, by któreś z tych urządzeń mogło coś spowodować - zaznaczył Król. Badania urządzeń, ekspertyzy pod kątem m.in. iskrobezpieczności i przeciwwybuchowości będą prowadzone m.in. w laboratorium Kopalni Doświadczalnej "Barbara" w Mikołowie. Około południa pod ziemię zjechała kolejna grupa ekspertów. W jej skład weszli przede wszystkim specjaliści komisji powołanej przez prezesa WUG specjalnej, m.in. z przewodniczącym, wiceprezesem WUG Wojciechem Magierą. Po raz kolejny eksperci tej komisji mają pracować pod ziemią w poniedziałek. Wizja lokalna w miejscu katastrofy rozpoczęła się czwartek późnym popołudniem. Zaplanowano cały cykl oględzin wyrobisk wokół miejsca tragedii, który powinien zakończyć się w połowie przyszłego tygodnia. Wówczas odbędzie się kolejne posiedzenie specjalnej komisji WUG. Najpierw, przed rozpoczęciem zasadniczej części wizji, w czwartek pod ziemię zjechali pomiarowcy z Kopalni Doświadczalnej "Barbara". Poza pyłem węglowym, pobrali m.in. próbki skał, które będą badane pod kątem skłonności do iskrzenia. Chodzi m.in. o ustalenie czy na skutek urabiania skał mogła powstać iskra, która zainicjowała całą tragedię. Potem w rejon katastrofy zjechały dwie grupy pracowników nadzoru górniczego i prokuratury. Obie kilkunastoosobowe grupy - by skrócić czas oględzin - pokonały dwie różne trasy, po ok. 2-3 kilometry. Wśród osób, które zjechały na wizję tego dnia, dominowali specjaliści - znawcy podziemnych zagrożeń, towarzyszyli im dwaj prokuratorzy. Podczas czwartkowych oględzin położono nacisk na zagadnienia stricte górnicze - związane np. z tąpaniami, zagrożeniem metanowym czy zawałowym. Na podstawie oględzin i pobranych próbek specjaliści przeanalizowano m.in. obecność pyłu węglowego w wyrobisku, a także siłę i kierunek podmuchu po zapaleniu i wybuchu metanu. Pierwsze oględziny miejsca tragedii zakończyły się w nocy z czwartku na piątek. Podczas ok. 8 godzin spędzonych pod ziemią, eksperci sprawdzili m.in., że czujniki metanu były tam rozmieszczone prawidłowo. Zaprzecza to spekulacjom o rzekomym wstawianiu ich w strumień czystego powietrza, by nie pokazywały prawdziwych stężeń gazu w wyrobisku. Specjaliści, którzy nad ranem wyjechali na powierzchnię, potwierdzili również wcześniejsze przypuszczenia, że w kopalni doszło nie tylko do zapalenia, ale też wybuchu metanu. Świadczy o tym skala i charakter zniszczeń w wyrobiskach - tamy przeciwwybuchowe zostały uszkodzone przez falę uderzeniową. Jak po wizji informował szef Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach Jerzy Kolasa, w wyrobiskach widać, że płomień metanu objął całą ścianę na długości 240 metrów i wyrobiska przyścianowe, został zatrzymany przez tamy wentylacyjne, po czym odbił się od nich, wracając z powrotem w głąb ściany. Jak poinformowała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach prok. Marta Zawada-Dybek, w czwartkowych wieczornych oględzinach miejsca katastrofy - obok dwóch członków zespołu prokuratorskiego powołanego do prowadzenia śledztwa po katastrofie - uczestniczył też biegły prokuratury w zakresie górnictwa z Politechniki Śląskiej. - Prokuratorzy zapoznali się z wyglądem miejsca zdarzenia, wstępnie określili też m.in. trasę ucieczki górników. Zabezpieczyli też m.in. aparaty tlenowe, identyfikatory, które będą poddane badaniom - być może z udziałem biegłych - wskazała Zawada-Dybek, dodając że prokuratorzy na razie nie widzą potrzeby uczestniczenia w kolejnych oględzinach. Przeprowadzenie wizji lokalnej stało się możliwe po przywróceniu prawidłowej wentylacji wyrobiska oraz doprowadzeniu stężenia metanu i temperatury do bezpiecznego poziomu. Przez prawie tydzień pracowali nad tym ratownicy górniczy. W czwartek po południu akcja ratownicza została formalnie zakończona. Nadzór górniczy, w porozumieniu z prokuraturą, zdecydował, by rozpocząć oględziny jeszcze tego dnia. Przez weekend w miejscu katastrofy nie będą prowadzone żadne prace. Po zapaleniu i wybuchu metanu 18 września w kopalni "Wujek-Śląsk" w Rudzie Śląskiej zginęło w sumie 18 górników, a ponad 30 nadal jest w szpitalach. Większość z nich jest ciężko poparzona.