Jak poinformował dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku (OUG), który wyjaśnia przyczyny i okoliczności wypadku, Zbigniew Schinohl, po zakończeniu wizji i wyjeździe jej uczestników na powierzchnię, eksperci rozpoczęli omawianie jej wyników. Według rzeczniczki Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG) Jolanty Talarczyk, ustalenia ekspertów zostaną przedstawione najprawdopodobniej we wtorek. Chodzi m.in. o sporządzenie protokołu i podjęcie decyzji, jakiego rodzaju i czy w ogóle w zagrożonym rejonie mogą być wykonywane jakiekolwiek prace. - Przygotowywana jest decyzja o dalszych losach ściany, która została uruchomiona bardzo niedawno - w marcu - jest to więc bardzo ważna sprawa dla kopalni. Priorytetem jest bezpieczeństwo górników, z tego względu decyzja musi być bardzo wnikliwie przemyślana - wskazała Talarczyk. Zaznaczyła, że decyzja dyrektora rybnickiego OUG będzie "w sposób ważący" decydowała o przyszłości uszkodzonego wyrobiska i postępach prowadzonych tam prac. - Jeszcze nie wiemy, jak długo będzie usuwane zniszczenie, jaka jest skala tych zniszczeń - zastrzegła rzeczniczka. Według jej informacji, obie grupy, które zjechały w rejon wypadku, liczyły łącznie 25 osób. Poza pracownikami OUG pod ziemię w wizji uczestniczyli także m.in. przedstawiciele Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach i osoby z kierownictwa kopalni: dyrektor, jego zastępca i szefowie działu bhp i wentylacji. Specjaliści na dole wykonali pomiary i zdjęcia, sprawdzając stan bezpieczeństwa w rejonie wypadku. Choć już po wypadku wiadomo było, że jedno wyrobisko zawaliło się, trzeba było sprawdzić stan obudowy w pozostałych częściach wyrobisk tego rejonu ściany, a także jak kształtują się wskaźniki zagrożeń naturalnych. Według przedstawicieli nadzoru górniczego, wizja lokalna to jeden z najważniejszych elementów wszczętego po wypadku postępowania. Najprawdopodobniej we wtorek lub w środę rozpoczną się przesłuchania świadków, przede wszystkim tych, którzy przed tąpnięciem byli na dole. Krótko po wypadku było wiadomo, że zasypany górnik w chwili tąpnięcia przebywał w strefie szczególnego zagrożenia tąpaniami, gdzie nie powinien był być. Dlaczego tam się znalazł - ma wykazać dochodzenie nadzoru górniczego. - Gdyby znajdował się razem z kolegami, to tak jak oni być może odniósłby lekkie obrażenia - oceniła Talarczyk. Do tąpnięcia w kopalni w Rydułtowach doszło w środę rano. Wstrząsowi o energii odpowiadającej ok. 2,4 stopniom Richtera towarzyszył zawał skał w położonym na poziomie 1000 metrów chodniku przyścianowym, na długości ok. 35 metrów. W pobliżu znajdowało się siedmiu górników. Jeden z nich zginął. Jego ciało wydobyto na powierzchnię w sobotę, po trzech dobach akcji ratowniczej. Sześciu innych pracowników po tąpnięciu wycofało się o własnych siłach. Z obrażeniami niezagrażającymi życiu zostali przewiezieni na badania do miejscowych szpitali.