Uczestniczyli w nim biskupi: katolicki ordynariusz bielsko-żywiecki Tadeusz Rakoczy oraz zwierzchnik luterańskiej diecezji cieszyńskiej Paweł Anweiler. Modlitwa zgromadziła wiślan różnych wyznań, parlamentarzystów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i strażaków-ochotników. Był też burmistrz Wisły Andrzej Molin, Adam Małysz i prezes PZN Apoloniusz Tajner. Nad zameczkiem powiewa opuszczona do połowy masztu biało-czerwona flaga z kirem. Przed bramą wjazdową do rezydencji płoną znicze. Luterański ksiądz Adam Glajcar z Wisły witając wiernych mówił, że w sobotniej tragedii w Smoleńsku "odszedł kwiat polskiego życia politycznego, ale i żołnierskiego i religijnego". Dziękował zarazem za ludzką solidarność, w imię której zgromadzili się w kaplicy. Biskup Anweiler zaznaczył, że katastrofa prezydenckiego samolotu to narodowa tragedia, z którą "nie wiemy, jak się zmierzyć, by móc wyjść z niej, choć obolali, to z nową wizją życia w pokoju". Dodał, że tylko Bóg może ukoić ból w sercach w tak ogromnej stracie. - Tu się modlimy powierzając mu cały nasz kraj i naród - powiedział luterański duchowny. Biskup Rakoczy podkreślał, że ofiary katastrofy udawały się na groby polskich patriotów, którzy tam stracili życie, by w naszym imieniu modlić się za nich, oddać im cześć i w ten sposób utrwalić o nich pamięć, ujawnić przed całym światem prawdę o "krwawej ofierze Polaków". - Po to, by Polska była Polską, a także, by zrobić nowy twórczy krok z naszymi sąsiadami. By kolejne rządy rosyjskie zaprzestały kłamstwa, by ujawniły przed nami i całym światem zbrodnie popełnione przez ich poprzedników; by na prawdzie, sprawiedliwości, miłości, przebaczeniu, współpracy budować lepszy świat. I oto oni na tej drodze wszyscy zginęli (...) a ich dusze spotkały się z tymi, do których jechali - mówił biskup. Prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner w rozmowie z dziennikarzami przypomniał, że jeszcze przed tygodniem był u prezydenta na śniadaniu z prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotrem Nurowskim, który także zginął w tej katastrofie. - Było wówczas radośnie, ciepło. Taka była atmosfera. Teraz się to wszystko diametralnie zmieniło. Zginął pan prezydent z panią prezydentową, która dodawała tyle ciepła spotkaniom. Nie do wiary - powiedział. Szefowa rezydencji w Wiśle Krystyna Pasierbek mówiła ze łzami w oczach, że wciąż nie wierzy w koszmarne wieści. - Staram się to wszystko zagłuszyć pracą. Na szczęście mam co robić. Trudno mi to wszystko przyjąć. Nie wierzę w to jeszcze - mówiła. Wspominając prezydenta Lecha Kaczyńskiego podkreśliła, że był człowiekiem wyjątkowo serdecznym, ciepłym, kulturalnym i szarmanckim; zupełnie innym niż można było wnioskować z wizerunku kreowanego przez media. - Szczególnie to odczułam jako kobieta. Prezydent traktował kobiety szczególnie elegancko i szarmancko. To już tak niespotykane zjawisko - powiedziała. Drewniana kaplica św. Jadwigi powstała w 1909 roku z inicjatywy arcyksięcia Fryderyka Habsburga. Święta Jadwiga Śląska pochodziła z Bawarii. Żyła na przełomie XII i XIII wieku. Należy do najpopularniejszych świętych w Polsce, zwłaszcza na Śląsku, ale także w Austrii, w Czechach, Niemczech, na Węgrzech oraz we Francji. Jest patronką Archidiecezji Wrocławskiej i pojednania polsko-niemieckiego. Prezydencka rezydencja - Zameczek na Zadnim Groniu powstał w latach 1929-1931. Jest darem Ślązaków dla prezydenta Ignacego Mościckiego. Został wzniesiony na miejscu dawnego pałacyku należącego do Habsburgów. Lech Kaczyński przebywał w rezydencji kilkukrotnie. W sierpniu 2008 roku podejmował na Zadnim Groniu prezydenta Estonii Toomasa Hendrika Ilvesa, a w styczniu 2009 roku gościł prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę. Po raz ostatni był tam 26 lutego 2010 roku. Podjął śniadaniem dwukrotnego wicemistrza olimpijskiego w skokach narciarskich 21. zimowych igrzysk Adama Małysza oraz jego żonę Izabelę.