Spostrzegli go pracownicy wieży kontroli lotów, którzy wezwali policję. Ostatecznie paralotniarza "przepędził" prywatny helikopter. - Paralotniarz latał niżej niż zataczające koło przed lądowaniem samoloty, mimo to wywołał spore zamieszanie. Powiadomiona policja próbowała przepędzić go radiowozami, udało się to dopiero wysłanemu specjalnie prywatnemu helikopterowi - powiedział w poniedziałek rzecznik Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego, do którego należy lotnisko w Pyrzowicach, Cezary Orzech. Paralotniarz prawdopodobnie wystartował z Góry Siewierskiej, znajdującej się w bezpiecznej odległości od lotniska. Poleciał jednak w jego kierunku - gdy został zauważony przez obsługę wieży kontroli lotów w Pyrzowicach, znajdował się ok. 4 km na południe od pasa startowego. O obecności paralotniarza informowani byli piloci zmierzających do lotniska samolotów. Orzech wyjaśnił, że choć samoloty lądują w Pyrzowicach w osi wschód-zachód, podchodzą do lądowania zataczając od południa lub północy koło - w odległości najczęściej ok. 4 km od lotniska. Choć znajdują się wtedy wciąż znacznie wyżej niż latający paralotniarz, przepisy określają, że nikomu w powietrzu nie wolno zbliżać się do pasa startowego bardziej niż na 6 kilometrów. - Paralotniarze na szkoleniach uczą się o tego typu ograniczeniach. W tym przypadku najwyraźniej zadziałała potrzeba emocji. Jeśli jednak temu człowiekowi zostałyby odebrane uprawnienia i obciążony zostałby kosztami lotu helikoptera, pewnie nie zbliżyłby się już więcej do lotniska - ocenił Orzech. Po zgłoszeniu policji na miejsce najpierw pojechał radiowóz z Tarnowskich Gór, a potem, gdy mężczyzna poleciał w kierunku Siewierza, funkcjonariusze z tego miasta. Siewierscy policjanci prewencji jeździli za latającym paralotniarzem radiowozem, a gdy wylądował, wylegitymowali go. Jak powiedziała w poniedziałek Magdalena Modrykamień z zespołu prasowego śląskiej policji, nie wiadomo na razie, jakie konsekwencje może ponieść paralotniarz. W najbliższych dniach ruszy postępowanie, które pozwoli określić, czy i jakie przepisy naruszył, a także czy popełnił w ten sposób wykroczenie lub przestępstwo przeciw bezpieczeństwu. Według Orzecha, Agencja Ruchu Lotniczego, której kontrolerzy wypatrzyli z 21-metrowej wieży kontrolnej pyrzowickiego lotniska paralotniarza, po ustaleniu jego personaliów prawdopodobnie zgłosi sprawę do Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Ten, po rozpatrzeniu okoliczności zdarzenia, może zdecydować o odebraniu mężczyźnie uprawnień do latania paralotnią.