- To jakiś koszmar. Wszędzie była krew! - opowiada rolnik, który widział atak dzikiego kota. Sztab kryzysowy rozdaje broń. Policja apeluje, aby nie wychodzić z domów. Bliżej nieokreślony drapieżnik (najprawdopodobniej pantera) najpierw siał panikę na Opolszczyźnie. Zabił tam kilka zwierząt hodowlanych. Co więcej, został nawet sfotografowany. Nagle zniknął, aby znów pojawić się na Raciborszczyźnie. Jak udało się ustalić dziennikarzom, pantera jest już na Śląsku Cieszyńskim. Wczoraj wielki kot pustoszył zagrodę Władysława T. w Gumnach koło Cieszyna. - To coś zeżarło mi 20 kur i zabiło dwie świnie. Gdy wpadłem do stodoły z widłami, kot się wystraszył i uciekł. Synek zdążył mu jednak pstryknąć zdjęcie. Niestety, nie wyszło najlepiej. Widać na nim tylko pysk. Ale proszę mi wierzyć, to było ogromne bydle. Ostatni raz takie w zoo widziałem. Pantera albo puma jakaś - opowiada zdenerwowany rolnik. Mieszkańcy natychmiast zaalarmowali policję, straż i weterynarza. W Cieszynie powołano sztab kryzysowy. - Każdy rolnik ze Śląska Cieszyńskiego, który ma przynajmniej dwie kury, dostanie od nas na wypożyczenie wiatrówkę i gaz łzawiący. Te środki zaradcze powinny wystarczyć, aby odstraszyć drapieżnika - uspokaja Henrietta Waleriana, szefowa sztabu. Obława na drapieżnika trwa, ale niewykluczone, że kot jest już daleko stąd. - W końcu w tydzień dotarł tu z Opolszczyzny. Dziś może być już nawet w okolicach Ostrawy - mówi Kazimierz Zwierz, znawca drapieżników z chorzowskiego Ogrodu Zoologicznego. - Na wszelki wypadek postawiliśmy wszystkie służby w stan gotowości. Jeżeli pantera pojawi się nad Olzą będziemy strzelać bez ostrzeżenia - zapewnia Cyprian Spust, rzecznik prasowy śląskiej straży granicznej. - Apelujemy do mieszkańców Śląska Cieszyńskiego, aby nie wychodzili z domów. Przynajmniej do niedzieli - mówi asp. szt. Kazimierz Wnyka, rzecznik śląskiej policji. ER, TWO, STELA