Wakacje, trzeba stwierdzić były piękne, przynajmniej pod względem pogody. Mieliśmy kilka niespodzianek, anomalii w postaci burz i ekstremalnych zjawisk atmosferycznych, ale spora ilość dni pozwalała na wspaniały odpoczynek i leniuchowanie na świeżym powietrzu, plażowanie, wycieczki, grillowanie? Już w pierwszych dniach kanikuły było wiadomo, że jej koniec nastąpi, że dwa miesiące miną szybko, a ostatnim jej akcentem w mieście będzie stadionowa impreza pod hasłem "Zakończenie wakacji" (a jakżeby inaczej). Dyskusje nad tym "jak to będzie" trwały niemal cały czas. Jedni z niecierpliwością czekali na koncerty trzech zapowiedzianych wykonawców, inni nosami kręcili, że "to nie to" - cóż, jak zwykle w gusta wszystkich ciężko trafić, ale biorąc pod uwagę różnorodność stylów prezentowanych w ostatnich miesiącach przez zapraszanych przez MCKiS gości trzeba szczerze przyznać, ze każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Zaczęło się od "Dni Jaworzna", podczas których wystąpiły zespoły artystyczne z terenu miasta działające w szkołach i świetlicach środowiskowych, koncerty dały: dla hip-hopowców - "Verba", dla pokolenia czterdziestolatków grupa "Sztywny Pal Azji", był wspaniały akcent reggae w postaci najbardziej utytułowanej w Polsce grupy "Habakuk", dobry blues podszyty rockiem grany przez dinozaury gatunku, czyli "Gang Olsena, grupa "Vintage", w skład której wchodzą najwyższej klasy muzycy, byli członkowie "Budki Suflera" i "Oddziału Zamkniętego" zaprezentowała nowe oblicze klasycznego rocka, a fanów Alternatywno-publicystycznego rocka z nawet odległych zakątków naszego regionu przyciągnął zespół "Kult" z niezmordowanym Kazikiem Staszewskim. "Dni Jaworzna" niejako rozpoczęły wakacje, ale Miejskie Centrum Kultury nie próżnowało i tak mieliśmy okazję uczestniczyć w koncertach hip-hopowej grupy "Pięć metrów pod dachem" w cyklu "Środowe granie", Przeżyliśmy wspaniały koncert Roksany Jarzynki i młodzieży skupionej wokół klubu środowiskowego "Podłęże". Dwa koncerty cyklu "Świat operetki" zapełniły salę teatralną publicznością żądną wielkich, artystycznych doznań. Miłośnicy szant mieli również okazję do zabawy. Podczas pikniku na Sosinie pieśni z żeglarskiego świata zaśpiewały jedne z najbardziej uznanych grup tego gatunku, czyli "Kliper", "Zejman i Garkumpel", oraz Donegal, grający rdzenną muzykę irlandzką. Do morskich śpiewań włączył się również pub Pajęczyna, który zaprosił Rockowo szantową grupę "Szantana" Dla chcących czynnie uczestniczyć w wakacyjnych atrakcjach przygotowano różnorodne warsztaty: tkackie, ceramiczne, muzyczne. Wakacje jednak mają to do siebie, ze szybko mijają i w końcu nadchodzi czas by je pożegnać. I tak dobrnęliśmy do 25 sierpnia, kiedy to na Stadionie Miejskim zebrały się tłumy młodych i starszych jaworznian, którzy z niecierpliwością czekali na atrakcje przewidziane na ten słoneczny, upalny dzień. Zespół "Sumptuastic" powstał siedem lat temu. Od tej pory wydał trzy płyty, a jego piosenki są grane we wszystkich, ale przede wszystkim młodzieżowych rozgłośniach radiowych, i oczywiście w dyskotekach. Rozmawiam z trójką członków zespołu, Asią, Izabelą - wokalistkami i Andrzejem Januszem - liderem i kompozytorem. -, Jakie to uczucie, kiedy popularność wzrasta, kiedy w pewnym momencie okazuje się, że grupa, na koncert której przychodziły przypadkowe osoby, staje się zespołem, przed którym szaleją tysiące fanów, nie mogąc doczekać się kolejnych przebojów, każdego gestu, słowa wypowiedzianego w stronę publiczności? - Sumptuastic - To jest najpiękniejsze spełnienie, jakie może być, kiedy gra się dla rzeszy fanów, kiedy publiczność z nami śpiewa, choć ciekawi jesteśmy jak to dziś będzie, bo jest godzina 16.45, mamy grać za 15 minut a jeszcze właściwie przed sceną nikogo nie ma, ale wierzymy w naszych fanów. Ale gramy dziś w Jaworznie o nietypowej porze. Koncerty zaczynają się z reguły już wieczorem, kiedy słońce zachodzi. - Jak powstają Wasze teksty, bo trzeba przyznać, że właściwie wszystkie są bardzo "lotne" wpadają w ucho, dają się zapamiętać, no i traktują przede wszystkim o miłości. Czy piszesz je - pytam Andrzeja - siadając nad pustą kartką w nadziei, ze coś się zrodzi, czy nagle wpada do głowy jakiś wers, kilka słów, które trzeba zapisać, żeby je potem rozwinąć? - Miłość to temat, który jest tematem bardzo wdzięcznym, pięknym, ale myliłby się ten, kto twierdzi, że nasze teksty są w większości o miłości. Stanowią one raczej mniejszość. Teksty powstają w różny sposób, ale przede wszystkim pochodzą od serca, dyktuje je życie, toteż nie są pisane "za wszelką cenę". - Czy macie ochotę włączyć do swojego repertuaru jakieś piosenki nie własne, jak to się teraz brzydko mówi "covery", czy nie kusi Was popularne dziś przerobienie starszych często zagranicznych "kawałków" na Wasz styl Zwracam się do Asi. - Nie myśleliśmy o tym, chociaż jedna piosenkę innego niż nasze autorstwa nagraliśmy. Jest to kolędowa piosenka z repertuaru Czerwonych Gitar - "Jest taki dzień". Okazało się to trafnym wyborem, wiążą się z tym miłe wspomnienia, ale poza tym śpiewamy tylko nasze piosenki. Wystarcza nam repertuar, który Andrzej tworzy i zdajemy się całkowicie na niego, bo ważne dla nas jest to, żeby być oryginalnym. Ale może kiedyś sięgniemy po jakiś znany przebój. - Dużo koncertujecie? Wakacje to chyba okres wzmożonej pracy, zwłaszcza, jeśli śpiewa się lekkie przebojowe i trafiające w gusta młodzieży piosenki. - Bardzo dużo - mówi Iza - to naprawdę meczące, ale sprawia wiele radości, toteż o zmęczeniu szybko się zapomina. Bardzo często dajemy dwa koncerty dziennie. Zdarzało się, że graliśmy i trzy, ale było to zbyt wyczerpujące. Jak czujecie się, gdy musicie tak często śpiewać właściwie wciąż to samo, na każdym koncercie, których jest tak dużo. Czy staracie się śpiewać dokładnie tak, jak brzmi oryginał, czy próbujecie zmieniać coś w aranżacji, w melodii, aby zaskakiwać publiczność? - Nagranie na płycie jest staranne, dopracowane, i tego się nie powtórzy, ale staramy się dążyć do tego, aby publiczność słyszała to, do czego przyzwyczaiła się słuchając płytę, czy piosenkę odtwarzaną w radio. - Czy przez te siedem lat Waszej działalności były momenty, kiedy wątpiliście w to, czy będziecie dalej razem, czy zastanawialiście się nad tym, czy grac dalej, czy jednak może jakaś inna droga będzie ciekawsza? - Przyznam, że pierwszy raz zadano nam takie pytanie - mówi zaskoczona Iza - Nie, nie mamy, nie mieliśmy wątpliwości, czy być razem. Jednak czasem zdarzają się momenty, kiedy zastanawiamy się, czy będziemy mieć siłę na tak wyczerpującą pracę, tryb życia, w którym mamy niewiele czasu dla siebie. Ale to są sprawy dotyczące zmęczenia fizycznego, duchem i sercem jesteśmy ze sobą i nie mamy wątpliwości, żeby dalej śpiewać, grać, nagrywać i występować. - Życzę więc satysfakcjonującego koncertu na jaworznickiej scenie i ciepłego przyjęcia przez publiczność. Obawy o to czy publiczność dopisze okazały się nieuzasadnione. Gdy zespół wyszedł na scenę w kilka minut przed nią pojawiły się setki młodych ludzi, którzy szczęśliwi, że mogą usłyszeć i zobaczyć na żywo swoich idoli od pierwszych brzmień, tańcząc i wyciągając w górę ręce śpiewali wszystkie znane sobie piosenki. Te pragnienia, o których mówił zespół spełniły się po raz kolejny. Publiczność nie zawiodła, a artyści dali z siebie wszystko. Zaśpiewali czternaście piosenek, wśród których znalazły się "Dla Ciebie", "Kołysanka", "Niebo bez Ciebie", "Bo mam Ciebie", pochodzące z całego dorobku grupy, czyli z płyt: " Bez ciemności nie ma snów", "Bo to wszystko jest dla Ciebie" i "Cisza". Mimo, że zespół miał bardzo mało czasu, bowiem miał zagrać kolejny koncert w pobliskim Imielinie, artyści kilkadziesiąt minut poświęcili fanom, robiąc sobie z nimi zdjęcia, rozdając autografy, i zdjęcia. I właśnie tą częścią pobytu na stadionie zyskali sobie ogromną sympatię wielbicieli. Po półgodzinnej przerwie wykorzystanej na konkursy i zabawy plenerowe, w których wziąć udział mogli zgromadzeni na stadionie, na scenę wszedł nasz rodzimy zespół "Infinity" Znających tę grupę z licznych koncertów nie trzeba było zachęcać do wysłuchania kilkunastu kompozycji, a ci, którzy nie słyszeli ich jeszcze mieli okazję przekonać się, że mamy w mieście doskonałą rockową kapelę, której członkowie bardzo poważnie i profesjonalnie traktują swoje muzyczne pasje. Choć i dla zadeklarowanych fanów zespołu był to koncert inny od wszystkich, bo oto do Tomka Wrońskiego, Łukasza Siemiona i Marka Dziubanika dołączyła wokalistka Roksana Jarzynka, której był to debiut na scenie w tym składzie i repertuarze. Roksana zaśpiewała cztery piosenki "Uczucia", utwór pod roboczym tytułem : "Zagłada", "Tańczący deszcz" i na koniec fantastycznie zaaranżowany utwór "True Colours" znany z wykonań Evy Cassidy i Cindy Lauper. Oprócz piosenek, usłyszeliśmy instrumentalne, znane nam z wcześniejszej działalności zespołu kompozycje: "Zachód", "Wesoły dżezik", "Wesoły bluesie", "Always With Me, Always With You" i kilka innych. Z występu na występ Infinity zyskuje wielbicieli i choć muzyka to dość trudna i sprzyjająca kołysaniu się przy kawiarnianym stoliku, to zgromadziła przed sceną spora grupę publiczności, której koncert podobał się bardzo. Wykonawcy rozdając swoją pierwszą płytę niedawno nagraną w studiu MCKiS doświadczyli zainteresowania fanek i fanów, którzy łowili autografy i pozowali do wspólnych zdjęć. Zakończenie imprezy odbyło się w zupełnie innym klimacie. Doniu to artysta, który od kilku lat nie schodzi z hip-hopowej sceny, posiadając na swoim koncie wielkie przeboje grane w dyskotekach. Występuje w duecie z Liberem. Ten jednak nie mógł uczestniczyć w sobotniej imprezie, ponieważ zdrowie nie dopisało? ale na scenę weszli z Doniem Dj Story, który nadawał rytm i skreczował na gramofonach i raper Wito WS, posiadający niezwykłą zdolność tworzenia rymów na poczekaniu i komentować na bieżąco to, co wokół niego się dzieje - po prostu jest mistrzem freestyle'a. Nietypowy sposób prowadzenia imprezy, polegający na wykonywaniu utworów na przemian z popisami freestyle'a i beatboxu, czyli wydobywania różnorakich dźwięków, głównie naśladowania perkusji za pomocą ust doprowadził publikę do wrzenia. Kilka znanych utworów a wśród nich kultowe już "Suczki" i "Najszybszy w mieście" było doskonałym wprowadzeniem do kończącej wieczór dyskoteki. Dyskoteki, jakiej w mieście nie uświadczy, bo po pierwsze "pod gołym niebem" a po drugie granej wyłącznie z czarnych płyt. Ale nie było to nudne granie w jednym rytmie, typowe dla początkujących Djów, ale doskonałe różnorodne klimatycznie rozkręcanie imprezy. Ale wszystko, co miłe, ciekawe i radosne kończy się. I tak "Zakończenie Wakacji" również musiało dobiec końca. Stadion opustoszał około północy i wszyscy rozeszli się ze świadomością, że następne takie szaleństwo muzyczne dopiero za 10 miesięcy, kiedy to następne wakacje będą się rozpoczynać. A może już za 10 miesięcy? Czas płynie szybko? Autor: Aleksander Tura Miejskie Centrum Kultury i Sportu w Jaworznie.