O tragicznym zdarzeniu poinformowała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego, Edyta Tomaszewska. - 27-letni górnik - pomocnik kombajnisty - zginął po północy podczas prowadzonego urabiania węgla na poziomie 665 metrów. Prawdopodobnie, gdy po chwilowym zatrzymaniu odstawy urobku wyszedł zza korpusu kombajnu, uderzyła go odspojona przez wciąż pracujący kombajn ponadmetrowa bryła węgla - powiedziała Tomaszewska. Prowadzona na dole akcja reanimacyjna nie powiodła się. Lekarze stwierdzili u zmarłego m.in. skomplikowane złamanie szczęki, wgniecenie kości czołowej, a także podejrzenie złamania kręgosłupa na odcinku szyjnym. Mężczyzna pracował w górnictwie od ośmiu lat, był kawalerem. Okoliczności zdarzenia i przyczynę śmierci górnika zbada Okręgowy Urząd Górniczy w Katowicach. To 11. w tym roku śmiertelna ofiara wypadków przy pracy w kopalniach węgla kamiennego i 15. w polskim górnictwie. Poprzedni wypadek miał miejsce 28 lipca w kopalni węgla kamiennego "Budryk" w Ornontowicach. 34-letni górnik zginął na poziomie 900 metrów, pochwycony przez przenośnik taśmowy i przygnieciony transportowanymi materiałami. 11 lipca w kopalni "Jas-Mos" w Jastrzębiu-Zdroju zajmujący się okablowaniem maszyn górnik został śmiertelnie ranny po uderzeniu oderwanym od ociosu urobkiem. Kilka dni wcześniej 34-letni górnik zginął w kopalni węgla kamiennego "Pokój" w Rudzie Śląskiej - został przyciśnięty osłoną demontowanej obudowy do jej stojaka. W kopalni "Mysłowice-Wesoła" miał miejsce pierwszy tegoroczny wypadek śmiertelny w górnictwie. 13 stycznia 43-letni górnik pracujący przy obsłudze przenośnika taśmowego wyszedł z bezpiecznego miejsca i został uderzony przez jednostkę transportową. Zmarł podczas transportu na powierzchnię. W całym ubiegłym roku we wszystkich polskich kopalniach zginęło 48 górników, w tym w kopalniach węgla kamiennego - 44. Najtragiczniejszy był wypadek w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej, gdzie w listopadzie po wybuchach metanu i pyłu węglowego zginęło 23 górników.